czwartek, 24 maja 2012

15. "Can we call a truce? We both have our truths"...


Jared:
Ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem je otworzyć bo Shannon pichcił w kuchni kolację. Otworzyłem je i osłupiałem. W drzwiach stała Cindy ubrana w krótką sukienkę i szpilki, które tak uwielbiałem na kobiecych stopach. 
- Cześć - przywitała się - Jest Shannon?
- Witam ponownie. Pewnie, że jest. Robi kolację w kuchni. A wy nie na akcji?
- Mamy jeszcze dwie godziny a Shannon nas zaprosił, więc jesteśmy. To ja idę do niego a jak za chwilę przyjdzie Nicole to powiedz jej, że jestem w kuchni.
Zniknęła za ścianą a kilka minut później zapukała Nicole. Wyglądała jeszcze lepiej niż Cindy. Krótsza sukienka, wyższe szpilki i kręcone włosy.
- Hej - przywitała się - Cindy już jest? Przyniosłam Jack'a Daniels'a żeby wypić sobie na odstresowanie - ukazała w uśmiechu rząd swoich białych zębów.
- Cześć. Niedawno przyszła i poszła do kuchni gdzie urzęduje Shann. Tę dwójkę coś do siebie ciągnie... Ja też mam w domu alkohol, więc nie wiem po co przyniosłaś. Siadaj napijemy się.

Shannon:
Właśnie wyjmowałem zapiekankę z piekarnika gdy usłyszałem tupot szpilek. Spojrzałem w górę jadąc wzrokiem po tych długich i zgrabnych nogach.
- Mamy jeszcze 2 godziny, więc wpadłyśmy na chwilę - odezwała się.
- Bardzo się cieszę. Wyglądasz niesamowicie seksownie. Na pewno będą Cię tam wszyscy podrywać a ta myśl sprawia, że jestem zazdrosny - zrobiłem smutną minę 5-latka.
- Chodź tu - Powiedziała i przyciągnęła mnie do siebie. Już mieliśmy się pocałować gdy nagle usłyszeliśmy chrząknięcie. 
Odwróciliśmy się a w drzwiach stał Jared z Nicole.
- Ty to masz wyczucie. Mówiłam żebyśmy usiedli w salonie ale Jared Leto chciał iść do kuchni - usłyszeliśmy głos Nicole. No i się zaczyna.
- Chciałem iść po szklanki żeby się napić. Nie wiedziałem, że będą się całować. Myślisz, że chciałem im przeszkodzić? Mogli iść do pokoju Shannona, więc to nie moja wina.
- Ojj nie zachowuj się jak dziecko, masz... - nie dokończyła bo jej przerwałem.
- Dosyć! Skończcie już, nic się przecież nie stało. Powinienem wiedzieć, że mój brat zawsze wpada wtedy kiedy nie trzeba. Zachowujecie się oboje jak dzieci więc będziecie traktowani przez nas jak dzieci.  A teraz proszę się pocałować na zgodę.
- Ja nie będę całował tej czarownicy - powiedział Jared.
- Czarownicy? Odezwał się stary playboy - na te słowa Nicole wszyscy prócz Młodego wybuchnęli śmiechem
Z trudem go opanowałem i dalej drążyłem temat.
- Nie możecie się ciągle kłócić o nic.
- To nie jest już kłótnia o nic. Nazwała mnie starym playboyem. Wiem, że mam 40 lat ale na tyle nie wyglądam. O ile się nie mylę to ten Twój Shemar ma tyle samo lat co ja, chć wygląda starzej.
- Wygląd to nie wszystko. Jest inteligentny i zabawny, a to mi wystarcza.
- A ja to niby nie jestem inteligentny?
- Taa. Gdyby z głupoty można było produkować prąd to zasiliłbyś niejedno miasto. A o Shemarze nie gadaj skoro go nie znasz.

Nicole:
Ale ten człowiek doprowadza mnie do szału. Z miłą chęcią zmyłabym ten śliczny uśmieszek z jego twarzy.
- Koniec! - krzyknął Shannon który już był wkurzony, ale ciągle śmiał się z tego co powiedziałam. - W tej chwili macie się przeprosić. Czekam!
- Przepraszam - powiedział Jared.
- Wybaczam - odpowiedziałam na co wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco - Ojj ja też przepraszam.
- A teraz buzi - wtrąciła Cindy.
- Nie będę go.. - nie dokończyłam bo Shann przerwał mi gestem - No ok.
Pocałowaliśmy się w usta i po sprawie. Dziwnie się poczułam, bo przez moment przypomniałam sobie o zajściu na balkonie u Gerarda. Później zaś miałam ochotę się popłakać bo Jared strasznie przypominał mi Bryana. Może dlatego jestem wobec niego taka zimna? Cały czas pamiętam jak Bryan mnie skrzywdził a, że Jared jest do niego tak podobny to wyżywam się na nim.
- Napijemy się w końcu? - powiedziałam ze łzami w oczach - Tylko najpierw pójdę do łazienki.
- Ok a ja nałożę nam jedzenie - Odezwał się Shannon.
Wyszłam z kuchni i podążyłam w stronę łazienki.
- Czekaj - Cindy złapała mnie za rękę - Co się stało? Czemu masz łzy w oczach?
- Nie mówiłam Ci wcześniej ale Jared jest strasznie podobny do  Bryana. Nie tyle z wyglądu co z charakteru. Wiesz jak bardzo skrzywdził mnie Bryan co nie? No i chyba dlatego wyżywam się na Leto. Jakbym mogła to zrobiłabym to na winowajcy, ale nie mogę - łzy płynęły z moich oczu.

Cindy:
A więc to dlatego. Wiedziałam, że te docinki w stronę Jareda nie są spowodowane zdarzeniami sprzed 5 lat.
- Po prostu potrzebujesz czasu.
- Ile tego czasu? Minęło już 2 lata a ja dalej zachowuję się jakbym była najbardziej poszkodowaną osobą na tym świecie. Nie chcę krzywdzić Jareda za winy Bryana. To takie niesprawiedliwe - dodała i zniknęła za drzwiami łazienki.
Schowałam twarz w dłonie i oparłam się o ścianę. Gdy już trochę się uspokoiłam chciałam wrócić do braci ale natknęłam się na stojącego przy ścianie Jareda.
- Wszystko słyszałeś?
- Nie chciałem. Zauważyłem  u Nicole łzy i chciałem sprawdzić co się stało ale nie chciałem wam przerywać. Kim był Bryan i co jej zrobił?
- Jak będzie chciała to sama Ci powie, daj jej czas. A teraz chodź pomożemy Shannonowi w kolacji.
- A Ty już z nim jesteś? - zapytał - Wiesz, fajnie byłoby mieć taką fajną szwagierkę.
- Ty byś sobie żonę znalazł a nie szwagierki szukasz - zaśmiałam się - Weszliśmy do jadalni i pomogliśmy Shannonowi w kolacji. Po chwili dołączyła do nas Nicole.

Nicole:
Siedzieliśmy przy stole w ciszy, gdy nagle odezwała się Cindy.
- A Ty masz kogoś? Wiesz, interesuje mnie czy osoba która szuka szwagierki znalazła dobry materiał na żonę.
- Tak jakby. Ciężko kogoś znaleźć w tym pojebanym świecie. Zawsze trafiam na te nieodpowiednie.
- Może szukasz ideału a ideału nie ma - w końcu się odezwałam - Nie możesz patrzeć tylko na wygląd bo nigdy nie znajdziesz odpowiedniej osoby. Dam Ci radę jak chcesz - powiedziałam gdy Cindy z Shannem wyszli do kuchni - Nie szukaj dziewczynek w przedziale wiekowym 20-25 lat bo one prócz seksu nie dadzą Ci tego czego potrzebujesz. Oczywiście zdarzają się wyjątki ale większość jest niedojrzałą i nie wie czego tak naprawdę chce w życiu.
- Czemu mi to mówisz?
- No bo powinieneś to wiedzieć. Twój brat niedługo będzie w szczęśliwym związku a Tobie będzie źle. Będziesz sam i zapewne będziesz sobie kogoś szukał. Więc próbuję Ci pomóc.
- Ja też mam dla Ciebie radę. Chcesz usłyszeć?
- Zgaduję, że mam się nie wpierdalać w Twoje życie, ta?
- Nie. Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutna. Ponieważ nigdy nie wiesz kto i kiedy zakocha się w Twoim uśmiechu.
O kurwa! Zatkało mnie. Jared Leto wypowiadający takie słowa i to do mnie?
- Coś się stało/ Czemu milczysz?
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę takie słowa od osoby która mnie nienawidzi.
- Nicole to nie tak, że Cię nienawidzę. Kłócimy się nieraz, dogryzamy sobie ale ja nadal Cię lubię, i sam nie wiem czemu. Gdyby jakaś inna kobieta mieszałaby mnie z błotem jak Ty, to zerwał bym z nią wszelkie kontakty. Ale to jak Ty mi wjeżdżasz mnie śmieszy, masz dobre teksty. A co do tego nienawidzenia, to chyba działa to w odwrotną stronę.
- Nie prawda. Fakt, że czasem działasz mi na nerwy ale ja Cię lubię, co więcej uwielbiam się z Tobą kłócić o nic. - uśmiechnęłam się.
- To jak topór wojenny zakopany?
- Tak, tylko mam prośbę. Nie gap się na mnie tymi Twoimi oczyskami.
- Czemu? Nie podobają Ci się? Bo Twoje są przecudowne.
- Kokietować to my ale nie nas - zaśmiałam się - A co do oczu, to podobają mi się i właśnie o to chodzi

Jared;
- A wiec podobają Ci się? - zapytałem i jeszcze bardziej się w nią wpatrywałem.
- Nie przeginaj, bo źle się to dla Ciebie skończy. Pamiętaj , że umiem się bić i zawsze przy sobie noszę broń, kajdanki i gaz pieprzowy - uśmiechnęłam się chytrze.
- Naprawdę? Pokaż mi swojego gnata.
Wyjęła z torebki chromowanego Colta 1911.
- Piękna i niebezpieczna. Mogę wziąć?
- Nie powinno się dawać swojej broni cywilom ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Tylko mnie nie zastrzel, choć wiem, ze pokusa jest wielka. Nie jest odbezpieczona więc i tak nic z tego - pokazała mi język.
- Może ja też sobie taką kupię?
- Po co Ci? Masz ochroniarzy którzy Cię osłonią własnym ciałem a poza tym nie umiałbyś pociągnąć za spust. I nie chodzi mi o to, że nie umiesz się posługiwać bronią a o to, że nie zabiłbyś człowieka.
- A Ty kogoś zabiłaś? - po tym pytaniu w jej oczach można było dostrzec smutek - Przepraszam nie powinienem był pytać.
- Nie szkodzi. Tak zabiłam człowieka ale zawsze była to obrona własna lub obrona cywila. Nigdy nie sięgnęłam po broń tylko dlatego, że ktoś mi się nie spodobał albo kogoś nie lubię.
- Rozumiem. Mogłaś potem zasnąć? Nie śni Ci się to po nocach?
- Nie wiem czy to kwestia silnej psychiki ale nie. Wiem, że to było konieczne więc nie mam wyrzutów sumienia. Ok muszę kończyć, może dokończymy te rozmowę kiedy indziej bo teraz  czeka robota.
______________________________________________________________________________
Piosenka z tytułu: Sugababes - "Can we call a truce"