czwartek, 24 maja 2012

5. "All we have is this life, so make it be what you want"...

- Opowiedz mi coś o sobie. Czym się zajmujesz? Co Cię tu sprowadza? - zaczął Shann.
- A więc jak już wiesz mam 24 lata, jestem po studiach i pracuję jako patolog dla policji - powiedziałam i pokazałam mu odznaki.
- Jesteś też agentką FBI? - spytał pokazując na tę drugą odznakę - Wiesz bardzo mnie pociągają kobiety w mundurach, w dodatku tak piękne jak Ty - posłał czarujący uśmiech.
- Ojj Leto, Leto. Przyjechałam tu pomóc FBI doprowadzić pewną sprawę do końca, dlatego mam dwie odznaki. Nie wiem w jakim czasie ją rozwiążemy i ile tu zostanę ale naprawdę ciesze się, że chcieli współpracować właśnie ze mną.
- Wow! Sami Cię poprosili o pomoc? To musisz być naprawdę świetna w tm co robisz - powiedział zdziwiony.
- No wiesz, w końcu nie każdy policjant czy agent FBI kończy studia medyczne i kryminalistyczne z wyróżnieniem - pochwaliłam się i momentalnie wybuchłam śmiechem bo oczy Shanna zrobiły się tak duże jak te spodki od filiżanek.
- Teraz to poleciałaś. Ok zbierajmy się, nie ma co. Nie chcę aby okazało się, że pomimo swojego dojrzałego już wieku jestem głupszy od Ciebie - powiedział i ukazał rząd swoich białych zębów.
- Idziemy - prawię krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę w kierunku samochodu.
To był błąd. Gdy byliśmy w połowie drogi do auta oślepił mnie błysk flesza. Zdezorientowana nie wiedziałam co zrobić, odwróciłam głowę w stronę idącego za mną Shannona i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nadal trzymam go za rękę. Nie puściłam jej, czyżbym czuła się bardziej bezpieczna?
Szybko pobiegliśmy w kierunku samochodu i weszliśmy do środka.
- Przepraszam - usłyszałam - Nie wiedziałem, że oni tu będą. Nie wiem skąd się dowiedzieli, naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło.
- Shannon - zaczęłam spokojnie - Naprawdę nie masz za co mnie przepraszać, to nie Twoja wina. Byliśmy tylko wypić kawę a to, że zrobili nam zdjęcie to nic takiego. W końcu muszą jakoś zarobić co nie?
- Jesteś pewna? - spytał na co przytaknęłam głową - Ale Ty nic nie rozumiesz. Teraz będą snuli jakieś historie jacy to nie jesteśmy zakochani. Będą łazić za mną, pytać o Ciebie i o nasz "związek" - tu uniósł palce w górę i zrobił cudzysłów - Nie dadzą mi żyć, a jeśli będą wiedzieli kim Ty jesteś to już po Twoim spokojnym życiu.
- Poradzimy sobie - uśmiechnęłam się, chociaż nie byłam tego pewna.
Jechaliśmy do domu i żadne z nas się nie odzywało. Włączyłam radio i zamknęłam oczy rozkoszując się lecącą w tle piosenką. Zaczęłam cicho śpiewać:
"
Here I am

Will you send me an angel
Here I am
In the land of the morning star"*
- Nie wiedziałem, że słuchasz takiej muzyki - powiedział przerywając nasze milczenie - to stary zespół.
- Wiem. Ale ja lubię słuchać starych zespołów. Scorpionsi mają fajne piosenki - odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech.
Dojechaliśmy na miejsce. Shann zaparkował pod swoim domem i wysiedliśmy z auta.
- Dziękuję - dodałam jeszcze kierując się w stronę domu Amber i Braxtona.
- Nie ma za co - odpowiedział - I jeszcze raz przepraszam.
Weszłam do domu i nie zdążyłam powiedzieć "już jestem" bo Amber rzuciła mi się na szyje.
- Gdzieś Ty była? Czekam tu i czekam na Ciebie bo chcę pogadać a Ciebie jak nie ma tak nie ma. - jak zwykle zaczęła dużo gadać co było u nas rodzinne.
- Sorry ale po pracy byłam z Shannonem na kawie.
- Że co słucham? Nicole. Wiem, że masz już swoje lata i robisz w życiu to co Ci się podoba. - zaczęła
Wszystko co mamy, to to życie, więc spraw by było tym czego pragniesz -przerwałam jej chichocząc bo wiedziałam co ma zamiar powiedzieć.
- Chcę Ci tylko powiedzieć żebyś uważała na braci Leto, a w szczególności na Jareda. To nie jest dobry materiał na faceta przy którym chce się spędzić resztę życia.
- Ojj Amber. Nie zamierzam wychodzić za żadnego z braci Leto. Wiesz dobrze, że nie pałam do nich pozytywnym uczuciem po tym co było 5 lat temu.
- Jednak do Shannona zdążyłaś się przekonać - powiedziała spoglądając na mnie dosyć dziwnym wzrokiem.
- Amber przestań. Shannon to naprawdę miły gość, można z nim porozmawiać, pośmiać się, napić się - choć ma słabszą głowę ode mnie a do tego jest dobrym tancerzem - mówiłam ledwo tłumiąc w sobie śmiech, ponieważ miny Amber były wprost komiczne.
- Wiem, że Ciebie nie da się przepić ale z Jaredem będziesz miała trudności bo też potrafi wypić. Kiedy ty piłaś z Shannem? I kiedy z nim tańczyłaś?
- Z Panem Wielkie Ego wypiłam tylko szklankę whiskey więc nie wiem jak dobrym jest zawodnikiem. To było na imprezie u Gerarda - znów spojrzałam na minę mojej siostry, była bardzo zdziwiona - Nie martw się, nie wiedział nawet kim jestem jak z nim piłam i o to chciałam Cię prosić. Nie chcę abyś na razie mówiła mu, że jestem twoją siostrą i że tu mieszkam.
- Nie ma sprawy - powiedziała i objęła mnie ramieniem. Chwilę później wstała i poszła do kuchni. Wróciła do salonu ze szklankami napełnionymi burbonem, po czym ponownie usiadła obok mnie na kanapie.
- Ojj tak. Tego było mi trzeba - uśmiechnęłam się do niej biorąc jedną z nich.
- No to siostrzyczko opowiadaj co u Ciebie słychać. Czym się zajmujesz w
Grangeville, co Cię tu sprowadza? I najważniejsze jak Ty to zrobiłaś, że wyglądasz zajebiście?
- A więc od początku. Przyjechałam tu aby pomóc FBI rozwikłać pewną sprawę i złapać przestępcę.
- Czyli dalej pracujesz w policji? - przerwała mi.
- Tak. Zrozum, że praca w policji jest dla mnie tym co dla Ciebie chodzenie po wybiegu. Ta chęć złapania przestępcy, ta adrenalina i chęć pomocy innym to moje życie i nie zamienię go na żadne inne.
- Tak wiem. Przepraszam - wyszeptała przez co przytuliłam się do niej mocniej - A powiedz mi jak tam sprawy sercowe? Jest tam ktoś w Twoim życiu?
- Niestety ja jako jedyna z naszej trójki nie mam szczęścia w miłości. Po Bryanie nie miałam nikogo - wymusiłam uśmiech - Ale może kiedyś znajdzie się ktoś kogo pokocham tak jak Ty Braxa albo Greg Lisę. Jeszcze nie teraz ale kiedyś znajdę, obiecuję.
- Na pewno. A co słychać u Grega? Jak tam Lisa się czuje?
- Wszystko w porządku. Dalej ma swoją kancelarie i zarabia więcej ode mnie - zaśmiałam się. - Choć ma już 30 na karku, wygląda jakby miał ze 24. W ogóle dałam mu swoje klucze od domu i kazałam się zająć nim pod moją nieobecność.
- Zrobiłaś to specjalnie - śmiała się - Dobrze wiesz, że on nie cierpi sprzątać. Zawsze robiła to Lisa.
- No tak, ale wiesz przecież, że to już 7 miesiąc. Lisa nie może się przemęczać. Niedługo będzie rodzić i musi odpoczywać a Greg o tym wie. Ostatnio jak przyszłam im powiedzieć o wyjeździe to robił obiad.
- Nie no teraz to żartujesz co? - śmiałyśmy się - Greg gotował? Pewnie Lisa żałuje, że nie może sama tego ugotować.
- Nie wiem. Szczerze mówiąc nie jadłam u nich odkąd Greg zaczął gotować. Wolę nie ryzykować. Jest w tym tak samo dobry jak ja. Możemy któregoś dnia pojechać do 
Grangeville. Wiesz jak tam pięknie o tej porze roku. Możemy pojechać na weekend, muszę jeszcze zabrać mojego maluszka - posłałam jej uśmiech.
- A no tak, zapomniałam. Jak tam się sprawuje twój harley? Dalej nie zamierzasz kupować auta?
Mam jeden samochód który dostałam od rodziców na święta ale nie jeżdżę nim zbytnio. Mój świat to motocykle i nie zamierzam tego zmieniać. Jadąc na moim maluszku czuję adrenalinę i uwielbiam to.
- Fajnie ale ja dalej zastanawiam się czemu nazywasz go maluszkiem skoro to potężny chopper - śmiała się - Dobra pogadałyśmy już trochę a dalej nie powiedziałaś mi jak to zrobiłaś, że wyglądasz tak dobrze.
- Nazywam go tak bo to moje dziecko - pokazałam jej język - A jeśli chcesz wiedzieć co zrobiłam no to odpowiedź jest jedna: Ćwiczyłam. Jak byłam tu 5 lat temu to bracia Leto a zwłaszcza Jared bardzo mnie zmotywowali. Będąc tu 2 tygodnie postanowiłam po przyjeździe ćwiczyć aby więcej nie być tematem żartów. no i tak się wzięłam za siebie, że wyglądam jak wyglądam.
- Pamiętam jak chciałam ich pozabijać ale Ty powiedziałaś, że nie warto - uśmiechnęła się na samo wspomnienie o tym.
- Ajj tam, zapomnijmy o tym co było. Opowiadaj co słychać u Ciebie. jak tam się wam układa? I co do jasnej cholery skłoniło Cię do tego aby mieszkać obok tych obłąkańców - czytaj braci Leto.
- U mnie wszystko po staremu. Dalej jeżdżę po świecie i łażę po wybiegach, nic ciekawego. Z Braxtonem układa się bardzo dobrze, mało się kłócimy, dużo rozmawiamy ale też często wyjeżdżamy i nie widzimy się nawet po kilka miesięcy. Za 1,5 miesiąca Brax i chłopaki wyjeżdżają w miesięczną trasę po Stanach. A co do ostatniego pytania to, to nie było zależne ode mnie. Chłopaki chcieli mieszkać blisko siebie a ja nie miałam nic przeciwko temu. Leto to fajne chłopaki, tylko nie wiedzą czego chcą w życiu i to ich kiedyś zgubi. Ale da się z nimi szczerze pogadać i to w nich cenię. Dlatego uważam, że był to dobry pomysł.
- Rozumiem ale ja poznałam ich od tej gorszej strony. Chociaż pamiętam jak się w nich podkochiwałam - zaśmiałam się - Ale oni nie zwracali na mnie uwagi.
- Kto? - usłyszałyśmy nagle czyjś głos za plecami.
- Shannon czy Ty nauczysz się kiedyś pukać? - zapytała Amber
- Umiem pukać - powiedział rozbawiony - Ale Ty nigdy nie chciałaś sprawdzić - roześmiałam się głośno co nie uszło uwadze lekko poirytowanej Amber - Przerywając przyjemną konwersację, chciałem zapytać Olity o której umawiamy się na tą imprezę.
- No tak, impreza u Gerarda. Zapomniałam. Idę po Braxtona, poczekaj - powiedziała i pobiegła na górę.
- To dowiem się kto nie zwracał uwagi na taką piękną kobietę?
- Takich dwóch braci, pewnie nie znasz. Mają rockowy zespół, jeden jest wokalistą a drugi perkusistą.
- Yyy... Jak my mogliśmy być tak ślepi? - zapytał.
- No wiesz. Jeśli ktoś patrzy na wygląd zewnętrzny bardziej niż na charakter osoby to tak wychodzi. Ale ja nie jestem od tego aby Cię tu pouczać bo każdy tak robi. Jednak z czasem człowiek rozumie co tak naprawdę się liczy i żyje według tych zasad. Niekiedy tez jest już za późno, ale rzadko się to zdarza. Myślę jednak, że w naszym przypadku nie jest za późno i będzie wszystko dobrze. Znajdziemy kogoś kto zadowoli nas swoim wyglądem ale przede wszystkim charakterem i będziemy naprawdę szczęśliwi - puściłam mu oko.
- Ale Ty jesteś mądra. Mimo swojego młodego wieku poruszasz takie tematy w których niekiedy człowiek bardzo dojrzały mało co się orientuje - odpowiedział a ja zrozumiałam, że oprócz walenia w te swoje bębny Shann jest bardzo inteligentnym facetem.
- Wiesz co Ci powiem Shanni?
- Jak mnie nazwałaś? - spytał.
- Shanni. A co, coś nie tak?
- Nie, nie. Po prostu pamiętam jak kiedyś nazywała mnie tak mama. Nikt inny mnie tak nie nazywał - uśmiechnął się - Ale podoba mi się jak Ty to wypowiadasz.
- Ok a więc wiesz co Ci powiem Shanni? Jesteś bardzo inteligentnym facetem. Myślałam, że jesteś takim samym kretynem jak Twój brat ale myliłam się - dokończyłam a do pokoju weszli Amber z Braxem.
- Shannon. Zapomniałem o tej imprezie. Tak więc za godzinę pod domem - uśmiechnął się.
- Ok to idę się przygotować i wam radze zrobić o samo - powiedział i wyszedł.
- O fuck. W co ja się ubiorę? - krzyknęłyśmy z Amber prawie jednocześnie na co Olita zareagował śmiechem.
- Chodź ze mną, wybierzemy coś z mojej szafy - powiedziała do mnie siostra.
Po 45 minutach byłyśmy już gotowe do wyjścia. Padło na to, że ubrałam czarne spodenki, różową bluzkę do półbrzucha i buty na obcasie od Jeffrey'a Campbell'a w podobnym kolorze. Jak zwykle kilka dodatków z biżuterii np. łańcuszek z "My Chemical Romance" który dostałam kiedyś od siostry, kolczyki w kształcie granatów czy bransoletkę z "Avenged Sevenfold" których też słuchałam. No i kilka pierścionków i różowe okulary. Mocny makijaż i byłam gotowa.*
Amber ubrała biało-czarną sukienkę od Givenchy, białe buty na obcasie z czarnymi wstawkami i białą torebkę od Louis'a Vuitton'a. Do tego kilkanaście cienkich bransoletek i kolczyki.* Wyglądała cudownie.
Wyszliśmy przed dom i czekaliśmy na przyjazd taksówki.
Taksówka przyjechała na czas. Amber usiadła z przodu, przy kierowcy a ja z Braxem i Shannem z tyłu. Niestety siedziałam na środku czego bardzo nie lubiłam a Ci skorzystali z okazji i zaczęli mnie ściskać tłumacząc, że niby zajmuję za dużo miejsca. Przyznam, że zapach Shanniego był zajebisty. nie wiem co to za perfumy ale pachniał jak żaden inny jaki dotychczas poznałam. Nie mogłam się pohamować od brudnych myśli ale szybko oprzytomniałam i wróciłam myślami na ziemię.
Dotarliśmy na miejsce a w drzwiach przywitał nas Gerard i zaprosił do środka od razu proponując coś do picia. Było bardzo głośno i impreza trwała już od dłuższego czasu, co można było wywnioskować po pijanych imprezowiczach. Podeszliśmy do mini baru po jakiś alkohol. Amber jak zwykle nie piła i zamówiła sok po czym zniknęła z chłopakami nie wiadomo gdzie, zostawiając mnie samą z jakimś kretynem który zamiast się do mnie odezwać, głupio się uśmiechał.
Nalałam sobie whisky do szklanki po czym przypomniałam sobie o balkonie na którym rozmawiałam wczoraj z Jaredem i postanowiłam tam iść. Niestety ktoś zajął już to miejsce ale gdy próbowałam się wycofać zaskrzypiała podłoga. Osoba która tam siedziała odwróciła się i powiedziała...



____________________________________________________________________
Tytułowa piosenka: Colbie Caillat - "Dream life, life"
*Scorpions - " Send me an Angel"
** Strój Nicole: Klik
     Strój Amber: Klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz