czwartek, 24 maja 2012

7. "It's a new beginning. We've got a long way a head"...

Obudziłam się o 10 z mega bólem głowy i suchotami w buzi. Kurwa! Przez ten pobyt w Los Angeles zostanę alkoholikiem. Nie robię tu nic innego prócz imprezowania.
Jest niedzielny poranek a ja nie czuję się na siłach by wygramolić się z łóżka. Zerknęłam na Jareda który spał i postanowiłam zejść na dół do kuchni po wodę, bo zapewne jemu też będzie się chciało pić. W kuchni spotkałam Amber i Braxtona.
- Zbieraj się powoli siostrzyczko bo niedługo będziemy jechać do domu. Musimy obgadać twój wtorkowy występ - powiedziała uśmiechnięta Am. 
- Ok wezmę tylko szybki prysznic i się przebiorę - odpowiedziałam po czym wzięłam ze sobą wodę i weszłam na górę. Postawiłam butelkę przy kanapie na której spał Leto i poszłam do łazienki. Stałam pod strumieniem wody i zastanawiałam się jak wyglądają ofiary wczorajszej bitwy, a także czy pokój w którym toczyła się bitwa nadaję się jeszcze do użytku.
Wyszłam spod prysznica i wzięłam ręcznik z szafki którym się wytarłam. Założyłam ciuchy które miałam na sobie wczoraj i wyszłam z łazienki. Wróciłam do sypialni po swoją komórkę.
- Dzięki wielkie - usłyszałam za plecami gdy schyliłam się po komórkę - Chciało mi się pic wcześniej ale nie miałem siły zejść do kuchni. Wypicie 3 butelek Jack'a Daniels'a robi swoje. Nie schodziłem na dół i poszedłem dalej spać a teraz przy moim łóżku stoi butelka mineralnej. Jestem Twoim dłużnikiem...
- Zapamiętam - rzuciłam i wyszłam z pokoju.
Otworzyłam drzwi od drugiej sypialni, gdzie powinnam spać i zasłoniłam ręką usta by śmiechem nie obudzić śpiących tam chłopaków. Spali przytuleni do siebie jak para kochanków. Gerard miał zarzuconą nogę na Shannona. Wyglądało to tak słodko, że postanowiłam uwiecznić to na zdjęciu. Pobiegłam do torebki i wyjęłam swoją lustrzankę, którą zabierałam wszędzie ( 3 lata z Bryanem robi swoje). Jared spojrzał na mnie miną typu "WTF?" ale nie mogłam powstrzymać się od śmiechu i mu wyjaśnić o co chodzi, więc pobiegłam porobić kilka fotek. Wróciłam i mu je pokazałam. Zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Mam pomysł. Wstawmy to na Twittera - zaproponował Jared, będzie śmiesznie...
- Dobry pomysł. To będzie moja karta przetargowa, będę ich szantażować - powiedziałam śmiejąc się.
- Podoba mi się to. A swoją drogą, ładne zdjęcia. Robisz czasem zdjęcia na zamówienia?
- Dzięki. Nie jestem profesjonalnym fotografem ale zdarza mi się robić zdjęcia dla znajomych - powiedziałam i znów mimowolnie wróciłam do wspomnień.
 
- Nicole zrób mi zdjęcia - powiedział dając mi do ręki aparat.
- Ale ja nie umiem. Dobrze wiesz, że nigdy nie robiłam zdjęć takim aparatem - wskazałam ręką na jego lustrzankę - Bryan nie możesz zrobić ich sam?
- Nie! Ty masz mi je zrobić i to w tej chwili.

To jak będzie? - spytał Jared trochę głośniej czym przywrócił mnie z zamyśleń.
- Ok nie ma sprawy - odpowiedziałam nie wiedząc dokładnie o co chodzi i się uśmiechnęłam. - Ja się zbieram bo już czas, więc do zobaczenia kiedyś tam.
- Mam pytanie... Zobaczymy się kiedyś jeszcze? - zapytał siadając na kanapie.
- Nie wiem, ale pewnie tak - znów posłałam mu uśmiech - To narazie! 
- Do zobaczenia. I dam Ci jakoś znać co do tych zdjęć.
Yyy... Jakich zdjęć? O czym on do mnie mówił? Nieważne! Zeszłam na dół gdzie czekali na mnie Braxton z Amber. Taksówka była już zamówiona i niedługo po tym jak zeszłam na dół przyjechała. 
- Beverly Hills 76 247 - odezwał się Brax aby kierowca wiedział gdzie ma nas zawieźć. Po chwili byliśmy w domu.
- Nareszcie w domu - prawie krzyknęłam i rzuciłam się na kanapę - Zjadłabym coś.
- Dawaj do kuchni to zrobimy coś do żarcia a później powiem Ci co i jak z tym występem - powiedziała do mnie moja siostra.
- Najpierw pójdę się przebrać i pobiegać, bo jeszcze odkąd tu jestem to nie biegałam - uśmiechnęłam się i poszłam na górę zmienić ciuchy.

Było gorąco dlatego założyłam czarne szorty, czarną koszulkę do pół brzucha z logiem Pink Floyd i czarne shoxy*. Zeszłam na dół i powiedziałam do reszty:
- Nie czekajcie na mnie ze śniadaniem. Zróbcie sobie, a ja jak wrócę to zjem sama. Jesteście penie głodni a zanim ja wrócę to mi tu pomrzecie z głodu. 
Włączyłam swojego Ipoda, nałożyłam słuchawki na uszy i wyszłam z domu. Zaczęłam biec brzegiem chodnika. Po 20 minutach przystanęłam odpocząć, weszłam do pobliskiego sklepiku i kupiłam sobie butelkę wody. Biegłam już w drogę powrotną do domu gdy nagle wpadłam na kogoś. Upadłam z hukiem na chodnik i skręciłam nogę.
- Przepraszam. Nie zauważyłem Cię - odezwał się natychmiast.
- Nie, to ja przepraszam. Za bardzo skupiłam się na Ipodzie i zmienianiu piosenek, niż na patrzeniu przed siebie - powiedziałam i próbowałam wstać ale ból kostki nie dał za wygraną.
- Pomogę Ci - zwrócił się do mnie mężczyzna wyciągając w moim kierunku rękę.
- Dziękuję - odpowiedziałam i dopiero w tej chwili ujrzałam jego twarz. Był bardzo przystojny i skądś go kojarzyłam ale w tym momencie nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
- Jeszcze raz Cię przepraszam. Jeśli się zgodzisz to zapraszam Cię na kawę, taką przeprosinową kawę - powiedział i uśmiechnął się. O fuck!  On jest zajebisty...
- W sumie to czemu nie - zgodziłam się - Tak w ogóle to Nicole jestem.
- A no tak, gdzie moje maniery. Shemar - podałam mu dłoń którą lekko musnął ustami - Pójdziemy do Starbucksa - dokończył i założył na głowę kaptur.
Weszliśmy do kawiarni, podeszliśmy do kasy, zamówiliśmy dwie latte i usiedliśmy przy stoliku w tylnej części sali. Wtedy dopiero Shemar zdjął kaptur.
- To konieczne? - zapytałam wskazując palcem na kaptur.
- Niestety tak. W moim zawodzie jest tak, że trzeba się ukrywać aby nie trafić na pierwsze strony gazet.
- Coś o tym wiem. Ostatnio sama się pojawiłam na niejednej - skrzywiłam się na samą myśl o tym - A poza tym mam siostrę która jest modelką i aktorką a jej narzeczony jest klawiszowcem w znanym zespole więc wiem co to za ból - posłałam mu uśmiech.
- Wow nieźle. Ja też jestem aktorem. Zagrałem w kilku produkcjach ale ludzie i tak najczęściej kojarzą mnie z rolą Dereka Morgana w serialu "Zabójcze umysły". 
- Wiem coś o tym, bo sama Cię kojarzę z tego serialu. - słodko się uśmiechnęłam.
-Mówił Ci już ktoś, że masz piękny uśmiech? W ogóle jesteś piękna, a ten Twój brzuch... Powinnaś go zasłaniać bo ktoś może dostać palpitacji serca.
- Najwyżej mu pomogę bo znam się trochę na resuscytacji - powiedziałam rozbawiona tym co powiedział Shemar.
- Jesteś lekarzem? - zapytał ciekawy.
- Można tak powiedzieć. Choć jestem lekarzem tych co go nie potrzebują.
- Nie rozumiem.
- Jestem patologiem i robię sekcje zwłok. Do tego pracuję w policji a od niedawna w FBI.
- Dobra, dobra myślisz, że uwierzę iż taka ładna dziewczyna jak Ty jest agentką FBI a nie modelką czy aktorką?
- Nie jestem ani aktorką ani tym bardziej modelką. To praca mojej siostry. Ja zajęłam się czymś bardziej pożytecznym - powiedziałam puszczając mu oko.
- Yhyymmm... Rozumiem. Czyli jesteś patologiem, nie odrzuca Cię to? Nie boisz się?
- Zmarli są cierpliwi. Nie skażą się, nie grożą, nie zwodzą pochlebstwami. Zmarli nie krzywdzą, ból zadają żywi... Nie ma czego się bać.
- Wow. Ty naprawdę jesteś lekarzem sądowym.
- No tak. Ok zbierajmy się - odezwałam się spoglądając na zegarek - Nie wiedziałam, że to już 12. Trochę się zasiedzieliśmy - posłałam mu swój najszczerszy uśmiech.
- Tak, miło nam się rozmawiało. Trzeba to kiedyś powtórzyć - mówił patrząc mi prosto w oczy.
- Koniecznie.
- Tu masz mój numer, odezwij się do mnie. Do zobaczenia i jeszcze raz przepraszam.
- Odezwę się na pewno i nie masz za co przepraszać. Do zobaczenia - rzuciłam i pobiegłam w drugą stronę uśmiechając się od ucha do ucha.
Po 20 minutach byłam w domu. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Przed telewizorem w salonie siedzieli Amber, Braxton i Shannon.
- Coś Ty taka uśmiechnięta? - zapytał Shannon.
- Nie uwierzycie! Biegłam sobie chodnikiem no i w pewnym momencie wpadł na mnie pewien facet. W ramach rekompensaty zaprosił mnie na kawę - opowiedziałam robiąc sobie tosty i co chwila się szczerząc.
- Super! Podryw na kawę - powiedział ironicznie Shann - I co zaprosił Cię do siebie do domu? 
- Nie Leto! Tak może robisz Ty. Poszliśmy do Starbucksa - odpowiedziałam i zauważyłam na twarzy Leto nutkę zazdrości. Wiem, że on uwielbia kawę ze Starbucksa dlatego to powiedziałam - No i wracając do tematu. Gadaliśmy sobie trochę, dał mi swój numer i powiedział żebym się odezwała po czym każde z nas udało się w swoje strony.
- Przystojny? - zapytała Am gdy z tostami i kawą usiadłam na kanapie w salonie.
- I to jak - uśmiechnęłam się zadziornie - Nazywa się Shemar i jest fajnym ciachem - dodałam.
- No co Ty? Ta to ma farta - powiedziała moja siostra nie do końca zastanawiając się nad tym co mówi. Brax spojrzała na nią a ona dopowiedziała - ma farta bo być może poznała kogoś tak przystojnego i fajnego jak mój facet. A teraz chodź na górę i zostawmy facetów samych, trzeba obgadać Twój wtorkowy występ.
Poszłyśmy na górę i położyłyśmy się na łóżku Amber.
- No to opowiadaj o nim - zachichotała.
- Myślałam, że mamy pogadać na temat występu - powiedziałam ale widząc jej błagające spojrzenie postanowiłam jej opowiedzieć  - No więc pamiętasz jak kiedyś oglądałyśmy serial "Zabójcze umysły" bo podobał mi się jeden aktor?
- No pamiętam ale co to ma wspólnego z dzisiaj?
- To, że to właśnie Shemar. To on grał w tym serialu i to na niego dzisiaj wpadłam.
- O fuck. - wydukała - Musisz się odjebać na ten występ - powiedziała czym mnie zaskoczyła.
- Zmieniłaś temat. Co ma wspólnego zajebisty wygląd na tym występie a dzisiejsze spotkanie z Shemarem?
- Uwierz mi, że dużo. Grałam z nim kiedyś w filmie i się zakumplowaliśmy. Nie mówiłam Ci bo byś nie dała mi żyć - dodała gdy zauważyła mój wzrok - No i jego też zaprosiłam na otwarcie.
- What? Chyba żartujesz? - spytałam głupio - Amber! Muszę wyglądać szałowo. Najlepiej jak założę coś sexi. Może leginsy i krótką bluzkę? Albo szorty i monokini? 
- Nie kochana. Założysz to - powiedziała i wyjęła z szafy czarną sukienkę - Ale to nie wszystko co chciałam Ci powiedzieć. Nie zaśpiewasz sama... Pierwszą zwrotkę zaśpiewa moja przyjaciółka a zarazem piosenkarka. Natomiast Ty zaśpiewasz drugą zwrotkę - mówiła podając mi kartkę z tekstem piosenki.
- Chyba żartujesz? - znów głupio spytałam. A gdy zaprzeczyła zaczęłam piszczeć i skakać - O fuck. Zaśpiewam z NIĄ? I to jeszcze jej piosenkę? Uwielbiam tą piosenkę i całą jej twórczość - podkreśliłam ostatnie zdanie.
- Cieszę się, że ją uwielbiasz. Po tym jak z miesiąc mu wysłałaś mi nagranie jak śpiewasz "I need this" postanowiłam, że będzie fajnie usłyszeć was razem. W końcu to ona pomagała przy powstawaniu tej piosenki.
- Dzięki siostra. Nie wiedziałam, że chce Ci się słuchać moich nagrań.
- Żartujesz? Nie po to kazałam Ci je wysyłać, żeby ich nie przesłuchiwać. 
Włączyliśmy płytę Adama Lamberta i położyłyśmy się na łóżku... Niedziela minęła nam na nic nie robieniu. Ok 20 przestudiowałam zawartość teczki z dokumentami w sprawie morderstw. Po czym ok 23 poszłam spać bo jutro musiałam wstać do pracy...
_________________________________________________________________
Piosenka rozdziału: "A new beginning" - Angelo Kelly
* strój Nicole do biegania: Klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz