czwartek, 24 maja 2012

3. "Go get 'em boy - let's party "...

- Ale Shannon. To zły pomysł - mówiłam gdy ten ciągnął mnie za rękaw w stronę auta - Braxton powiedz coś - Tym razem zwróciłam się do przyszłego szwagra.
- Shann... Musimy wybrać coś ekstra - uśmiechnął się szyderczo.
- No super. I Ty przeciwko mnie? - udałam obrażoną - I nie uśmiechaj się sardonicznie bo Ci już tak zostanie - wytknęłam mu język.
- Ojj Nicole musisz mieć jakąś super kieckę która podkreśli twoje walory - powiedział Shannon unosząc brwi.
- Jesteście gorsi niż kobiety. Pewnie chcecie po prostu podrywać ekspedientki, dlatego idziecie ze mną do sklepu. Przecież mogę założyć spodnie i też będzie dobrze. Ale nie, wam nie pasuje. Musze mieć sukienkę. Przecież nie bez powodu w mojej szafie nie znajdziecie ani jednej sukienki. Ja tego nie noszę...
- Zawsze tyle gadasz? - zapytał perkusista - Dużo i szybko. Przegadasz nie jednego. nawet Jareda. Straszne.
- Ojj przestań już. Ja od małego dużo gadam, no i szybko. Jakoś mam to wrodzone - zaśmiałam się - Ojj dobra chodźcie już do tego sklepu.

Pojechaliśmy chyba do najbogatszej dzielnicy mody. Szukaliśmy czegoś fajnego ale nie za eleganckiego. Przymierzyłam dzisiaj więcej sukienek niż kiedykolwiek w całym swoim 24-letnim życiu ale żadna nie pasowała chłopakom. 
Do czasu. Kupiliśmy czarno - białą mini sukienkę od Davida Koma. Nie bardzo byłam przekonana co do tego wyboru bo nie nosiłam sukienek, spódniczek i innych tego typu rzeczy. Zawsze wolałam dżinsy czy dresy, ale tym razem rządził Leto i Olita więc musiałam przystać na tą sukienkę.
 - Ojj nie przesadzaj. Wyglądasz cudnie. Tylko buty sama sobie dobierz, bo nie jestem w tym najlepszy - powiedział Shann gdy siedziałam cicho w samochodzie.
- No tak, tak. Mam już pomysł - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Nie mogę się doczekać reakcji chłopaków jak zobaczą Cię ze mną - zachwycał się.
- Ejj. Nie idę tam z Tobą abyś mógł się mną pochwalić znajomym - udałam obrażoną.
- Wiem. Ojj przepraszam. Źle to zabrzmiało, nie miałem tego na myśli - tłumaczył się i posłał mi jeden z tych uśmiechów przez które miękły mi nogi.

Przed domem chłopaki byli już o 20 i tak jak mówił Shannon nie było Jego młodszego brata. Ucieszyło mnie to.
- Jedziemy taksówką bo pewnie każdy z nas będzie pił a nie ma sensu zostawiać tam auta i po niego wracać - powiedział Leto.
- Masz racje. O już jest taxi - wtrącił Braxton - Czekamy tylko na Nicole która poprawia makijaż i dopasowuje buty.
- No co Ty, aż tyle ich ma?
- Noo stary, jakby połączyć buty Nicole i buty Amber można śmiało otworzyć sklep obuwniczy. 
- To nieźle. Co one widzą w tych butach? - dziwił się perkusista.
- Buty są cudowne. Zawsze trzeba mieć kilka par aby pasowały do ubrań i kilka tak na wszelki wypadek - odezwałam się za ich plecami co spowodowało, że drgnęli.
- Wow! Wyglądasz niesamowicie - powiedział Shann mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Dzięki - odpowiedziałam i odwracając wzrok bo chyba się zarumieniłam.
- Nie mogłaś dobrać lepszych butów. W tych wyglądasz tak rasowo. Ogólnie wyglądasz cudownie.*
- Ojj przestań już z tymi komplementami. Ja i tak pamiętam co było 5 lat temu - mówiłam a moja twarz przybrała groźny wyraz.
- Nicky, nie gniewaj się - zrobił słodką minę.
Tylko dwóch ludzi zdrabniało moje imię w taki sposób. Jak na złość byli to bracia Leto. Kiedyś mnie tym niemiłosiernie wkurzali a teraz? Teraz było mi wszystko jedno.

Po około 20 minutach byliśmy na obrzeżach miasta, gdzie odbywała się impreza. Drzwi otworzył nam gospodarz a mnie zamurowało. Zrobiłam wielkie oczy i zastygłam.
- Cześć. Jestem Gerard - powiedział ponownie.
- Yyy... Hej. jestem Nicole - odpowiedziałam i posłałam mu jeden z tych uśmiechów, które miały powalać.
Weszłam do środka a za swoimi plecami usłyszałam:
- Słodka jest. Kto to? - nie mogłam uwierzyć, że ten sam człowiek który śpiewa jedną z moich ulubionych piosenek pt. "Helena" mówi, że jestem słodka. 
Odwróciłam się i wyprzedzając chłopaków którzy chcieli się odezwać, powiedziałam:
- Aaa, przepraszam za mój nietakt. Jestem siostrą Amber i przepraszam za moje przybycie bez zaproszenia.
- Siostrą mówisz? No tak, w sumie podobne jesteście. A o zaproszenie się nie martw. Możesz tu wpadać kiedy tylko zechcesz.
- Dziękuję, nie omieszkam - mówiłam puszczając mu oko. Co jak co, ale kokietowanie mężczyzn miałam opanowane do perfekcji.
Gerard odwdzięczył się tym samym co zaowocowało o poprawienie mojego humoru jeszcze bardziej.

Na imprezie było super. Dobra muzyka, fajne towarzystwo. Nagle zjawił się On, stałam właśnie z Shannem i wybieraliśmy coś do picia.
- Co pijemy? - zapytał.
- Hmm. Mam ochotę na kamikadze. Co ty na to?
- Pełną kolejkę?
- Kilka pełnych kolejek - powiedziałam z szelmowskim uśmiechem.
- Oho widzę, że mam tu godnego przeciwnika.
- żebyś się nie zdziwił jak Cię przepiję - dokończyłam i zabraliśmy się za pierwszą kolejkę. 6 pierwszych kieliszków wypiłam w szybkim tempie, dlatego zebrało się wokół nas mnóstwo ludzi którzy zaczęli nas dopingować. Każdy z nich myślał, że odpadnę jako pierwsza ale nie znali mnie i byli w błędzie.
Byliśmy już po szóstej kolejce ( każda kolejka to 6 kieliszków) gdy przerwał nam Jared.
- Ok. Skończcie to bo nie będę Cię niósł do domu Shannon.
- Ale ja się czuję dobrze. Nie jestem jeszcze pijany - wybełkotał Jego brat.
- No super. Upiłaś mojego brata - tym razem zwrócił się do mnie.
- Ja? Twój brat zapomniał, że przed kamikadze wypił dużo wódki i to go zgubiło - mówiłam a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Ludzie którzy nas otaczali powrócili do picia i już nie zwracali na nas uwagi. Shann poszedł na kanapę a ja zostałam z Jaredem przy barze.
- Napijemy się czegoś?
- Whisky z lodem - odpowiedziałam.
- Ejj Ciebie też nie będę niósł potem do domu - zakomunikował.
- Już Ty się o to nie martw, bez problemu bym Cie przepiła.I na pewno nie będziesz musiał mnie odprowadzać do domu.
- Mocną masz głowę? Wątpię żebyś mnie przepiła - podtrzymywał dalej.
Wzięliśmy szklanki z tym jakże przepysznym trunkiem i poszliśmy na balkon.
- Piękne niebo - powiedziałam spoglądając w górę i przerywając tę niezręczną ciszę.
- Noo... A tak w ogóle to Jared jestem - przedstawił się spoglądając na mnie swoimi niebieskimi oczyma.
- Nicole - odpowiedziałam krótko.
- Sama tu przyszłaś? - zapytał.
To pytanie mnie dobiło. Co ja miałam powiedzieć? Miałam skłamać? Ale jakby to wyglądało? Prędzej czy później i tak się dowie kim jestem i z kim przyszłam. Postanowiłam powiedzieć prawdę ale nie zdradzając najmniejszych szczegółów.
- Nie. Przyszłam tutaj z Shannonem i Braxtonem - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Naprawdę? A długo się znacie? Bo ja Cię chyba nigdy nie widziałem.
Taa nie widziałeś - pomyślałam.
- Znam ich ok 5 lat ale dawno się nie widziałam z nimi. A Ty przyszedłeś sam? - zapytałam by zmienić temat aby się nie wygadać, że jestem siostrą Amber. Nie chciałam się nasłuchać jaka to kiedyś byłam gruba i brzydka.
- Yyy... Ja? Przyszedłem z koleżanką.
- Koleżanką czy panienką? - zapytałam śmiejąc się.
- No dobra, przejrzałaś mnie - mówił po czym uśmiechnął się zawadiacko - A teraz powiedz mi coś o sobie...
Przez chwilę myślałam, że się wygadam i będzie mi strasznie głupio. W ogóle nie chciałam z  nim gadać, nie lubiłam go. Choć teraz był dla mnie miły to ja wciąż mam przed oczami wydarzenia sprzed 5 lat. Chciałam już powiedzieć prawdę, że jestem siostrą Amber i wyjść nie zamieniając z nim jakiegokolwiek słowa ale nie musiałam. Na balkon weszła tleniona blondynka z dużym, sztucznym biustem.
- Jaredku. Twoja Kicia jest zmęczona i troszeczkę pijana. Może pójdziemy już do domku?
Przyznam, że troszeczkę mnie zatkało. Słowa ślicznoty skomentowałam prychnięciem, bo nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
- Ok. Idź się ubierać a ja zaraz do Ciebie dołączę - odpowiedział jej i popatrzył na mnie.
Poszła chwiejnym krokiem a ja się roześmiałam.
- Przepraszam Cię ale muszę już iść. Rozmowę dokończymy kiedy indziej - powiedział puszczając mi oko - Będziesz tu jutro?
Przyznam, że umiał puszczać oczko ale nie był w tym aż tak dobry żeby mnie na to złapać.
- Nie szkodzi. Idź, idź bo Twoja Kicia się niecierpliwi - dodałam nie mogąc przestać się śmiać co nie uszło Jego uwadze. - Tak. Pewnie będę jutro.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Uff konwersacja z młodszym Leto zakończona. Może z wyglądu nie przypasowała mi ta blondi. Po jej wypowiedzi mogę stwierdzić, że nie ma za dużo w głowie ale wyczucie czasu to ona ma.  Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym wyjęłam z torebki paczkę Marlboro i zapaliłam jednego.
Gdy już skończyłam palić wróciłam do środka. Od razu na parkiet wciągnął mnie Shann. Widać wytrzeźwiał choć trochę. Shannon był dobrym tancerzem, dobrze mi się z nim tańczyło i nie obeszło się bez wygłupów. Jednak woleliśmy się napić i po chwili znów staliśmy przy barze.
Wiedziałam, że nie powinnam pić bo jutro mam się zjawić w siedzibie FBI ale wolałam o tym nie myśleć. Jutro najwyżej będę się męczyć.

To była jakaś masakra. Tańczyliśmy, piliśmy i wydzieraliśmy się z chłopakami jak jakieś żule. Nie przeszkadzało mi, że pod koniec byłam tam jedyną dziewczyną. Przyssaliśmy się do kilku butelek wódki i je opróżniliśmy.
Ok 6 rano wyszliśmy od Gerarda.
- Jak jutro, yyy...raczej dzisiaj wpadniesz na kolejną imprezę to musimy pogadać bo jeszcze nie mieliśmy okazji tego zrobić a bardzo bym tego chciał. Chciałbym Cię poznać bliżej - usłyszałam za plecami głos a potem odgłos zamykanych drzwi.
- Albo śnię, albo lider My Chemical Romance powiedział, że chce mnie poznać.
- Nie śnisz - odpowiedział Braxton.
- O Fuck. Ja to powiedziałam na głos? - zarumieniłam się.
- Yhyyym - tym razem odpowiedział razem z Shannonem.
Po 6 byliśmy w domu. Miałam jakieś niecałe cztery godziny na sen i wytrzeźwienie albo będę spalona już na starcie
Położyłam się na łóżku i oddałam w objęcia Morfeusza.


_____________________________________________________________
Tytułowa piosenka - Queen - "Party"
*Strój Nicole: Klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz