Nicole:
Po pokoju rozległ się dźwięk piosenki Breaking Benjamin pt. "The Diary of Jane". Leżeliśmy i nuciliśmy słowa gdy nagle Jared zapytał:
- Myślisz, że oni będą razem? - wskazał palcem na przeciwległą kanapę na której leżeli przytuleni Cindy i Shannon.
- Nie wiem ale fanie by było. W końcu znalazłaby sobie porządnego faceta.
- A on w końcu by miał porządną i inteligentną dziewczynę. Trzeba im w tym pomóc - uśmiechnął się chytrze - No co?
- Nic, nic. Będą razem i będą szczęśliwi, zależy mi na ich szczęściu - odpowiedziałam mu.
- A na Twoim szczęściu Ci nie zależy?
- Co masz na myśli? - spytałam głupio ale nie do końca wiedziałam o co mu się rozchodzi.
- Znajdź sobie kogoś. A nie, Ty już masz amanta - zaśmiał się - Czemu z nim nie jesteś?
- Jared to nie jest takie proste. Ja potrzebuję czasu i kogoś na kim będzie mi naprawdę zależeć. Chcę wstawać rano z myślą, że go zobaczę. Chcę wychodzić z domu z myślą, że go spotkam. Chcę wracać myślami do czasów gdy był przy mnie i kiedy go widziałam. I chcę zasypiać z myślą, że mi się przyśni.
- Też bym tak chciał. A z Davidem tak nie było?
- Nie.Z Davidem było inaczej. Nigdy nie byliśmy oficjalnie razem, tylko Am tak powiedziałam żeby się o mnie nie martwiła. David miał mi pomóc w tym aby Amber nie zamartwiała się już o to, że coś sobie zrobię. A poza tym ja wykorzystałam Davida aby choć na chwilę zapomnieć o Bryanie.
- Bryanie? - zapytał zaciekawiony.
- Tak Bryanie. Może kiedyś Ci o nim opowiem, teraz nie umiem.
Jared:
- A tak w ogóle to dziękuje za dzisiejszą radę - powiedziała.
- Macie już jakąś dobrą przynętę? - uśmiechnąłem się.
- Nie wiem czy jestem dobra ale dam radę - zaśmiała się.
- No chyba sobie żartujesz? Wiesz, że to niebezpieczne? Nie pozwolę Ci iść tam samej, jesteś moją przyjaciółką i boję się o Ciebie.
- Nie idę sama. Idzie ze mną Cindy a poza tym będziemy miały podsłuchy i kamerki przez które będziemy miały kontakt z Mattem i Benem siedzącymi na zewnątrz w busie. Nie martw się wszystko będzie ok - znów się uśmiechnęła.
Kurwa! Po co ja jej to zaproponowałem? Nie potrzebnie naraziłem ją na niebezpieczeństwo.
- Na pewno będziesz bezpieczna? Nie chciałbym aby coś Ci się stało bo będę sobie to wypominał do końca życia.
- Jared uwierz mi, że nic mi się nie stanie. Wiem, że to ryzykowne dlatego boję się o Cindy, ale wiem też, że wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się.
Przytuliłem ją do siebie i postanowiliśmy zakończyć tę rozmowę. Przyznam, że było to dziwne uczucie leżeć z nią na jednej kanapie i się przytulać nie kłócąc się, nie zabijając spojrzeniem. Leżeliśmy tak jeszcze chwilę, a przynajmniej tak nam się zdawało. Nagle Nicole spojrzała na zegarek, była 13:14. Zerwała się na nogi i krzyczała, że nie zdążą się przygotować.
Shannon:
Położyła się obok mnie i poczułem zapach jej perfum oraz waniliowego szamponu do włosów. Nie wiem czemu ale ta dziewczyna sprawiała, że serce bije mi szybciej, choć znałem ją od niedawna. Jest taka piękna. Gdy położyła się obok jej długie o nienaturalnym rudym kolorze włosy opadały także na moje ciało co sprawiało, ze jeszcze intensywniej czułem jej zapach. Jest całkiem inna od wszystkich dziewczyn które do tej pory poznałem. Zamyśliłem się chwilę gdy nagle usłyszałem rozmowę Nicole i Jareda.
Dziwne było to, że rozmawiają normalnie, nie kłócąc się. Bo kłótnie u nich są na porządku dziennym. Dokuczają sobie wzajemnie i czasem działają sobie na nerwy, dlatego miło było zobaczyć jak leżą obok siebie i rozmawiają. Dziwniejsze było to, że rozmawiali na mój temat, dokładnie na mój i Cindy. Ciekawi ich to czy będziemy razem, chciałbym tego ale nie jest to zależne tylko ode mnie. Chcą nam pomóc? Zobaczymy jak.
Chciało mi się spać więc mocniej przytuliłem Cindy do siebie i zasnąłem.
Cindy:
Obudziły mnie krzyki Nicole. Słyszałam coś, że się spóźnimy i nie zdążymy przyszykować. Chwilę później dodała, że idzie się wykąpać i poszła na górę. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że obaj bracia mi się przyglądają.
- Coś się stało? - spytałam.
- Yyy.. - inteligentnie zaczął młodszy - Zastanawiamy się czy ten kolor na Twoich włosach jest naturalny.
Wiedziałam, że to nie był powód dla którego mnie obserwowali ale postanowiłam nie drążyć tego tematu, tylko odpowiedzieć na pytanie.
- Nie. Naturalne mam w kolorze jasnego brązu - uśmiechnęłam się - A teraz przepraszam, muszę się przygotować na akcję.
- Jaką akcję? - spytał tuż nad moim uchem Shann, przez co lekko zadrżałam - Czy tylko ja o czymś nie wiem? - zrobił minę smutnego 5-latka.
- Idę z Nicole wytropić mordercę, będziemy przynętami - powiedziałam podekscytowana.
- Zwariowałyście, tak? - podsumował.
- Shannon no co Ty! Troszkę adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło a poza tym Nicole chce dobrze, bo chce złapać tego sukinsyna który zabija niewinne dziewczyny. I nie wiem jak ktoś by mnie namawiał to zdania nie zmienię i jej w tym pomogę.
- Nicole to dobra dziewczyna - wtrącił Jay - Ale trochę zimna... Taka bezuczuciowa.
- To nie tak. Ona po prostu musi się do kogoś przekonać aby go obdarować jakimkolwiek uczuciem.
- Mnie lubi, jesteśmy przyjaciółmi i jeszcze odkąd tu jest nie pokłóciliśmy się - wyszczerzył się Shannon - Tylko Ty masz z nią jakiś problem. Dogryzacie sobie, kłócicie się o byle co. Weź choć raz jak nikogo nie będzie przy was porozmawiaj z nią szczerze i nie kłóć się z nią. Wiem, że ona uwielbia się kłócić i robić Ci na złość ale spróbuj.
- Spróbuję ale jak mnie pobije lub zabije t nie będzie moja wina - zaśmiał się młodszy - Dobra ja spadam do domu się wykąpać i zrobić coś pożytecznego. Do zobaczenia - powiedział po czym sprzątnął koc z kanapy na której leżał, pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Zostałam sama ze starszym Leto co wywołało u mnie dziwny niepokój. Nie to żebym się go bała ale wiem, że mogłabym nie pohamować swoich hormonów. Nagle poczułam jego rękę na ramieniu.
- Słyszysz mnie? - zapytał.
- Co? Sorry, zamyśliłam się - powiedziałam i posłałam mu uśmiech nr 6.
- Pytałem czy masz jakieś plany na jutro. Bo wiesz - zawahał się - Chciałbym Cię gdzieś zaprosić...
- To ma być randka? - zapytałam z udawaną kpiną.
- Nie, to znaczy tak. Jak nie chcesz to nic nie musisz - zaczął się plątać a ja już nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.
- Jutro pracuje do 13 a później jestem wolna, więc nie mam nic przeciwko żebyś mnie zabrał na randkę - powiedziałam ciągle się śmiejąc.
- Naprawdę? Już myślałem, że mnie wyśmiejesz lub trzaśniesz po gębie za takie propozycje.
- Ojj Shannon, nie stresuj się. Jestem normalną dziewczyną i lubię chodzić na randki z takimi przystojniakami - puściłam mu oko - A teraz muszę iść na górę do Nicole, więc do jutra.
- Do zobaczenia. I wpadnijcie do mnie jak będziecie miały dzisiaj czas.
Nicole:
Wyszłam spod prysznica ok. godziny 14. Mamy tylko 4 godziny na przygotowanie. D pokoju weszła uradowana Cindy.
- A Tobie co? - zapytałam zdziwiona.
- Fajne tatuaże - wskazała palcem na moje ciało - A jeśli ciekawi Cię co spowodowało uśmiech an mojej twarzy, to wiedz, że umówiłam się z Shannonem.
- Randka?
- Yhyym... Powiedział, że chce mnie gdzieś zabrać i zapytał czy jutro jestem wolna. Jutro pracuje do 13 więc później mam czas wolny dlatego się zgodziłam.
- Cieszę się. Ja też umówiłam się na jutro. Shemar zaprosił mnie do restauracji ale to jakoś wieczorem.
- Fajnie. Nie cieszysz się z tego?
- Powiem Ci szczerze, że nie lubię tego typu randek. Restauracja to takie oficjalne, takie sztywne a ja bym chciała zaszaleć, zrobić coś głupiego, szalonego. Rozumiem jak na pierwszą randkę zaprosi Cię do restauracji, ale nie na każdą.
- Wiem o co chodzi - posłała mi uśmiech.
- Wiem, że dziewczyny lubią tego typu randki ale ja jestem inna. Ja zrobiłabym coś niekonwencjonalnego, coś innego ale Shemar taki nie jest. On woli iść do restauracji, zjeść coś i porozmawiać a potem myśli, że pójdę z nim do niego.
- Jak każdy facet. Myśli, że jak zaprosi Cię do restauracji to wskoczysz mu od razu do łóżka. Mam nadzieję, że Shannon taki nie jest, nie chcę się na nim zawieść. Przyznam, że trochę mi na nim zależy, chociaż nie znam go zbyt dobrze. Wiem, że jest trochę starszy ale mi to nie przeszkadza.
- Jak to mówią "miłość nie patrzy na metrykę".
- Miłość nie ale moi rodzice tak - posmutniała.
- Nie wydaje mi się żeby Shannon był taki, już prędzej posądziła bym o to Jareda.
- Ojj ale się go czepiłaś. Czemu wy się tak kłócicie i sobie dokuczacie? Czasami zachowujecie się jak dzieci, ale jak to mówią "kto się czubi ten się lubi". - zaśmiała się - Ale dzisiaj był przełom i nawet się obok niego położyłaś. No, no robicie postępy. Ałaaa! - krzyknęła gdy dostała ode mnie kuksańca w bok - Za co?
- Za głupie gadanie! Kłócimy się bo... W sumie nie wiem dlaczego. Tak jakoś wychodzi. Ja mam ciężki charakter, on też dlatego tak trudno nam ze sobą wytrzymać. Wiem, że jesteśmy dorośli, zwłaszcza on - zaczęłyśmy się śmiać - A nasze zachowanie jest czasem dziecinne, ale nic nie możemy na to poradzić.
- Ty wiesz, że przy braciach Leto nie można mówić o wieku bo są na to cięci. Shannon nie tak bardzo ale Jared.
- Wiem i trudno będzie mi się powstrzymać - powiedziałam z wrednym uśmieszkiem - A teraz choć wybrać coś na wieczór.
Weszliśmy do pokoju Amber i skierowałyśmy się do jej garderoby. Pozwoliła nam wybrać coś na dzisiejszy wieczór, bo ja nie miałam dobrych ciuchów a ona miała multum sukienek.
- O fuck. Ona ma sukienkę od Niny Ricci. chciałam sobie ją kupić ale nie było mnie na nią stać. Jest piękna - powiedziała podekscytowana Cindy.
- Jak Ci się podoba to ją sobie weź - usłyszałyśmy głos Amber za plecami - Dostałam ją ostatnio ale ani razu nie miałam jej na sobie.
- Jesteś pewna? Może będziesz chciała ją kiedyś założyć.
- Nie no co Ty! Mówię Ci, bierz ją. Nie ma za co - odpowiedziała gdy indy zaczęła jej dziękować - A Ty moja droga - wskazała palcem na mnie - założysz tę sukienkę.
Po godzinie byłyśmy już gotowe. Cindy miała na sobie beżowo-różową sukienkę od Niny Ricci, do tego beżowe szpilki, zieloną biżuterię i płaszcz pod jej kolor.*
Ja natomiast założyłam małą czarną od Givenchy, czarne wysokie szpilki, czarną torebkę od Louis Vuitton i dodatki w tym samym kolorze. Żeby nie zmarznąć włożyłam szary płaszczyk.*
- I było trzeba się tak stresować? - zapytała Cindy - Mamy jeszcze 2 godziny, więc mam prośbę.
- No mów - nakazałam jej uśmiechając się.
- No bo... Shannon chciał żebyśmy wpadły do niego jak będziemy miały czas.
- W sumie to czemu nie. Wezmę butelkę Jack'a Daniels'a i możemy iść napić się przed naszą akcją. To Ty już idź a ja za chwilę do was dołączę.
_____________________________________________________________________________
Piosenka z tytułu: Jessie J - "I need this"
*Strój Cindy: Klik
Strój Nicole: Klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz