czwartek, 24 maja 2012

4. "You gotta get it all the way in, I wanna see you work"...

Wstałam ok. 10 rano i miałam 1, 5 godziny na przyszykowanie się i dotarcie do wyznaczonego miejsca. Myślałam, że zaraz rozsadzi mi głowę. Jak najszybciej weszłam pod prysznic i stałam kilkanaście minut pod chłodnym strumieniem wody.
Obmyłam ciało i włosy. Dobrze, że wczoraj wieczorem wydepilowałam nogi bo teraz nie miałabym na to czasu ani ochoty.
Później tylko rutyna, nasmarowałam całe ciało balsamem kawowym a we włosy wtarłam odżywkę. Ciało owinęłam w ręcznik.
Był trochę krótki i ledwo co zasłaniał mi pośladki ale nie wzięłam do łazienki ciuchów więc musiałam tak wyjść. Przetarłam mokre jeszcze włosy i zeszłam na dół zrobić sobie kawę.
Szłam w stronę podśpiewując sobie:

-  
I've been looking for a driver who's qualified
So if you think that you're the one step into my ride* - Gdy nagle stanęłam jak wryta.
- Ja mogę być tym kierowcą - powiedział z brudnym uśmieszkiem Shann - Chcesz kawy?
- Chętnie - odpowiedziałam po czym zerknęłam na Shannona który wprost pożerał mnie wzrokiem - No tak! Prawdziwy samiec.
- Ejj no co? Nie mogłem się powstrzymać, tak kusząco wyglądasz w tym ręczniku. Nie masz nic pod spodem?
- Nie mam. Ale jeśli nie chcesz być za chwilę w kajdankach to przestań się na mnie tak patrzeć.
- Ale może ja chcę być zakuty przez Ciebie w kajdanki - powiedział i uniósł zalotnie brwi.
- Ojj przestań już - śmiałam się i zapaliłam papierosa, którego wzięłam z paczki leżącej na blacie - Dawaj tę kawę.
- Proszę bardzo Milady - podał mi kubek gorącej i pachnącej kawy.
- A Ty co w ogóle tutaj robisz? Gdzie jest Brax?
- No przecież tu nocowałem bo nie wziąłem kluczy a Młodego nie było na noc w domu.
- A no tak. Zapomniałam, że Kicia miała wczoraj chcicę - po tych słowach wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.
- A co do Braxtona - zaczął i wskazał palcem za moje plecy.
Odwróciłam się i nie mogłam powstrzymać krzyku:
- Aaaa! - piszczałam z radości - Amber! Nareszcie - rzuciłam jej się na szyje.
- Nicole? - jej mina była zabójcza- - Ale się zmieniłaś - dodała również nie mogąc powstrzymać się od pisków radości - Wyglądasz świetnie. Nie do poznania normalnie.
- Dzięki. Ty też wyglądasz świetnie. Ale niestety muszę się szykować i zbierać do pracy. Brax podwieziesz mnie? - zapytałam.
- Ja to robię - odpowiedział Shann zanim Braxton zdążył otworzyć usta.
- Dzięki. To ja idę na górę się ubrać i zaraz będę.
Wchodziłam po schodach zastanawiając się co założyć. Z szafy wyjęłam czarne spodnie, do tego żółtą koszulkę z dekoltem i czarną marynarkę. Na nogi włożyłam żółte szpilki i kilka dodatków na ręce i szyję.** Włosy związałam w wysokiego kitka. Z łóżka wzięłam torebkę, wsadziłam tam telefon, papierosy i kilka innych ważnych i mniej ważnych rzeczy, po czym zeszłam na dół.
- Ok mamy 30 minut - zakomunikowałam Shannonowi gdy zeszłam na dół.
- To zbierajmy się. Do zobaczenia - pożegnał się z Amber i Braxem.
- To pa - powiedziałam - Nie wiem jeszcze o której wrócę.
- Przyjechać po Ciebie po pracy? - spytała Amber.
- Nie dzięki, dam sobie radę - uśmiechnęłam się i wyszłam.

Na miejsce dotarłam przed czasem.
- Dzięki wielkie - powiedziałam do Leto wychodząc z auta.
- To była przyjemność. Zadzwoń do mnie jak skończysz to po Ciebie przyjadę - podał mi kartkę z numerem telefonu.
- Ok, dzięki jeszcze raz.
Weszłam do pomieszczenia i zdziwiłam się. Było tam mało osób, nie to co na filmach. Podeszłam do recepcji i powiedziałam:
- Witam. Nazywam się Nicole Wattson i ... - nie dokończyłam.
- Nicole! Tutaj! - usłyszałam za plecami.
- Cześć. - Przywitałam się z Benem gdy do niego podeszłam.
- Hej. Chodź do szefa bo czeka na nas w swoim gabinecie.
Szliśmy do windy, która zabrała nas na 2 piętro gdzie znajdował się gabinet szefa.
- Witam.
- Dzień dobry - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Nazywam się Jason Byrst i to ja będę Twoim szefem przez najbliższy czas. - tym razem to on posłał mi uśmiech - Wiem, że nie spodziewałaś się przyjazdu tutaj ale szukaliśmy kogoś a Ty okazałaś się najlepsza.
- Dziękuje.
- Oto Twoja odznaka i przepustka, bo mniemam że pistolet swój masz - przytaknęłam głową - Od teraz jesteś agentem FBI. Gratuluję.
Przyznam, że byłam zaskoczona, ale jak najbardziej mi się to podobało. Później razem z Benem poszłam do sali konferencyjnej aby dowiedzieć się czegoś o sprawie.
- Witam wszystkich - zaczął szef - Jak wam wiadomo mamy nową agentkę, która pomoże nam w rozwiązaniu sprawy. Nazywa się Nicole Wattson i jest tu z nami.
Wstałam z krzesła i przywitałam się ze wszystkimi krótkim  "Cześć". Nie było tam dużo osób, dokładnie to było ich 9 plus ja i szef. Uwagę moją zwrócił przystojny brunet, który wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- A więc przejdźmy do konkretów. Mamy 4 ofiary:
1. Hannah Smith, lat 19. Urodzona w Atlancie. Studentka fotografii. Miała 1,65 wzrostu, była szczupłą blondynką. Ostatnie miejsce w jakim ją widziano to klub "Triangle".
2. Lucy Darwell, lat 20. Urodzona w Bostonie. Studentka ekonomii. Wzrost 1,68, szczupła, włosy jasny brąz. Ostatnie miejsce gdzie ją widziano to klub "Triangle".
3. Katerina Domornicova, lat 21. Urodzona w Rosji ale rodzice po jej urodzeniu przeprowadzili się do Stanów. Wychowała się w Chicago i tam też studiowała stosunki międzynarodowe. Wzrost 174, szczupła, włosy koloru czarnego. No i tutaj nic nowego, ostatnie miejsce gdzie ją widziano to klub "Triangle".
No i 4 ofiara naszego mordercy. Niejaka Sophia Morris, lat 22. Urodzona w Detroit. Była na ostatnim roku studiów medycznych . Wzrost 172, włosy długie i czarne. Widziano ostatnio w klubie "Triangle". - skończył a po kilku minutach ciszy zapytał - Co o tym sądzisz agentko Wattson?
- Tak więc. Oczywista sprawa to taka, że wszystkie 4 ofiary widziano po raz ostatni w klubie "Triangle". Wyglądem się różniły, choć każda była szczupła i była studentką. Możemy uznać , że sprawca wybiera dziewczyny inteligentne. Czy to ma jakiś głębszy sens? Tego nie wiem.
- na to wychodzi, że lubi kobiety inteligentne - przerwał mi szef - na razie to by było na tyle.
- Nie koniecznie - powiedziałam a oczy wszystkich zwrócone były na mnie - Z opinii lekarza i po zdjęciach z miejsca zbrodni wynika, że wszystkie zginęły w ten sam sposób - mówiłam pokazując raport koronera, który dostałam gdy weszłam do sali konferencyjnej - Pocisk niewielkiego kalibru. Kula weszła przy skroni i dostała się mniej więcej 4 cm w głąb mózgu. Dotknęła komory bocznej, tam też pojawiło się krwawienie. Widać, że morderca to nie nowicjusz. Moim zdaniem miał już wcześniej do czynienia z bronią.
- Tak więc sądzisz, że morderca zna się na rzeczy? - zapytał zaciekawiony Erik.
- Dokładnie. Do tego każda kolejna ofiara jest starsza od poprzedniej o rok. Ale najdziwniejsze jest to że sprawca działa według planu.
- Jak to według planu? - Spytał przystojny brunet.
- Wiek ofiar nie jest przypadkowy, dlatego też nasz morderca zna ofiary wcześniej albo poznaje je w klubie.Na potwierdzenie moich słów mamy tylko to, że on działa według alfabetu. Pierwsza ofiara pochodzi z Atlanty, druga z Bostonu. Każda kolejna ofiara to kolejna litera alfabetu. Dlatego moim zdaniem następna ofiara tego psychola urodziła się bądź wychowała w mieście na literę D. On działa według planu, to pewne. - zakończyłam.
- Zadziwiające - powiedział szef .
- Tak, bardzo. Musimy się dowiedzieć co nim kieruje i dlaczego zabije te niewinne dziewczyny. Wtedy będziemy bliżej niego i szybciej będziemy mogli go dopaść.
- Masz rację agentko Wattson. Przyznam, że byłem sceptyczny co do tego aby Cię tutaj przyjąć i wtajemniczyć w tę sprawę. Jak widać myliłem się, jest mi niezmiernie miło pracować z tak kompetentną osobą.
- Dziękuję - odpowiedziałam. O fuck. Takich słów jeszcze nie słyszałam od żadnego szefa.
Byłam z siebie zadowolona jak nigdy. Uśmiechnęłam się a wszyscy odwzajemnili uśmiech. Poczułam się dobrze, widać, że nikt tu nie zazdrościł i nie obrażał się, że szef komplementuje nową pracownicę.
Każdego agenta znajdującego się na tej sali łączy jedno: Chęć schwytania tego grasującego tu psychola.
- To by było na tyle - powiedział nagle pan Byrst - Nicole zostań jeszcze na chwilę.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam. Ciekawiło mnie po co miałam zostać ale to dobrze, bo miałam do szefa jeszcze jedną sprawę.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos szefa.
- Agentko Wattson. jako pracownik FBI nie może pani pracować w pojedynkę, dlatego też przedstawiam pani agenta Smitha.
- Matt - przedstawił się przystojny brunet, który już wcześniej zwrócił moją uwagę.
- Nicole - odpowiedziałam z uśmiechem podając mu rękę.
- No to do zobaczenia w poniedziałek, bo jutro niedziela i mamy wolne - powiedział szef.
- Szefie mam jeszcze jedną sprawę. Czy mogłabym dostać do domu dokumenty i zdjęcia tej sprawy? Chciałabym to przestudiować w domu na spokojnie.
- Zadziwiasz mnie agentko Wattson - powiedział z uśmiechem - Jako jedyna chcesz zabrać papiery do domu, podoba mi się to. Oczywiście dam Ci to czego chcesz bo mam kopię sprawy. Proszę bardzo - powiedział i podał mi grubą teczkę.
- Jest tego trochę - zaśmiałam się - Dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia..
Wyszłam z sali i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer do Shannona.
- Hej ja już skończyłam. Będę czekać na tej ławce, na rogu ulicy. Ok, czekam.
Po 15 minutach na umówione miejsce podjechał czarny Bentley. Drzwi od strony pasażera się otworzyły i weszłam do środka.
- dzięki wielkie Shann - podziękowałam mu za to, że po mnie przyjechał - Gdyby nie Ty, pewnie szła bym na piechotę albo tłukła się autobusem.
- Na prawdę nie ma sprawy - odpowiedział uśmiechając si - To może pójdziemy na kawę/ Co Ty na to?
- W sumie czemu nie. Jest dopiero 13 więc mamy dużo czasu. Z Amber też zdążę jeszcze porozmawiać, więc nie widzę przeciwwskazań aby się wybrać na dużą, pyszną i gorąca kawę.
Weszliśmy do Starbucksa i kupiliśmy dwie Late. siedliśmy przy stoliku i gadaliśmy o różnych rzeczach...



_____________________________________________________________
Piosenka tytułowa: Kelly Rowland - Work.
*Rihanna - Shut up and drive.
**Ubiór Nicole: Klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz