czwartek, 24 maja 2012

1. "It's a new dawn, It's a new day, It's a new life"...


-Wattson do gabinetu - usłyszałam za plecami krzyk komendanta, gdy po raz kolejny weszłam spóźniona do komisariatu.
-Idę szefie - odpowiedziałam spokojnie.
Gdy weszłam do jego gabinetu przez chwilę ugięły się pode mną nogi. Obok siedzącego komendanta znajdowało się tam dwóch potężnych mężczyzn ubranych w garnitury. 
Przewidywałam najgorsze. Pewnie coś spieprzyłam i teraz przyjdzie mi za to zapłacić.
-Słuchaj Wattson - zaczął szef - Wiem, że jesteś najbardziej ogarnięta w dziedzinie kryminalistyki ze wszystkich ludzi w tym komisariacie, choć wiekowo jesteś najmłodsza. Panowie mają do Ciebie sprawę i to od Ciebie będzie zależało czy przystaniesz na ich propozycję czy nie.
Uff przyznaję, że mi ulżyło ale dalej nie rozumiałam o co chodzi.
-Jestem Ben Collins a to Eric Terp. Przyjechaliśmy  tu z Los Angeles, ponieważ dowiedzieliśmy się o pani kompetencji na temat kryminalistyki.
-Przejdźmy na ty, będzie nam wygodniej. Jestem Nicole - powiedziałam po czym podałam im grzecznościowo rękę.
-Ok, miło nam. Tak więc wracając do tego o czym mówiłem wcześniej. Prowadzimy w L.A sprawę o zabójstwach młodych kobiet i potrzebne nam świeże spojrzenie na te sprawę przez kogoś kto zna się na tym.
-Tak więc, przenosisz się Wattson - powiedział a raczej wrzasnął komendant.
-Yyy... Słucham? - spytałam zdziwiona.
-No słyszysz co mówię, przenosisz się. To wielka szansa dla Ciebie a poza tym zawsze chciałaś się stąd wynieść - mówił uśmiechając się. Wiem, że chce on dla mnie jak najlepiej bo traktuje mnie jak córkę której nigdy nie miał dlatego pewnie pójdę za jego radą i się zgodzę.
-Ma Pan rację. Ok, zgadzam się. To kiedy wyjeżdżamy? - tym razem pytanie skierowałam do agentów FBI.
-Jutro 10 rano przed komisariatem.
-Ok.
Wyszłam z gabinetu i dopiero doszło do mnie co się stało. Moje marzenia mogą się spełnić. Nigdy nie pomyślałam o tym, że mogę pracować przy tak poważnej sprawie. A teraz jest to możliwe.
Usiadłam przy swoim biurku i rozmyślałam jak do tego doszło, ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy i zająć się papierami leżącymi na moim biurku.
Po 15 wyszłam z pracy i wstąpiłam do swojej ulubionej knajpki "U Jerrego" na kawę i naleśniki z tofu.
Postanowiłam wstąpić do Grega i Lisy aby pochwalić się im moją pierwszą tak poważną sprawą. Po wyjściu z knajpy wsiadłam na swój motocykl i już po 7 minutach byłam po domem brata i jego żony. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nawet nie zadzwoniłam do nich i nie zapytałam czy są w domu. Przecież istniała taka możliwość, że ich nie będzie.
Na szczęście gdy zapukałam, drzwi otworzyła mi Lisa. Jej brzuch był coraz bardziej widoczny, w końcu to już 7 miesiąc.
-Hej. Wchodź - zaprosiła mnie do środka.
-Cześć. Wyglądasz coraz lepiej - powiedziałam uśmiechając się.
-Dzięki. Ale coraz gorzej mi się chodzi, trochę się męczę ale myśl, że za 2 miesiące urodzi się owoc naszej miłości wynagradza mi wszystko - mówiła a ja widziałam na jej twarzy szczęście - a Ty co taka szczęśliwa?
-Musze wam coś powiedzieć, tylko gdzie jest Greg?
-Jest w kuchni, pichci obiad ale zaraz go zawołam. Greeeg! - krzyknęła aż podskoczyłam.
-Co się stało kochanie? O cześć siostrzyczko - przywitał się - o co chodzi?
-Siadaj, Nicole ma nam coś do powiedzenia.
-Jesteś w ciąży? Wychodzisz za mąż? - pytał rozbawiony.
-Nie, ale niemniej ważne - posłałam mu ostre spojrzenie, bo ileż to razy nasłuchałam się o tym, że powinnam sobie kogoś znaleźć. Powinnam obdarować kogoś swoją miłością aby w zamian otrzymać to samo, bla bla bla, pieprzenie. - Można powiedzieć, że dostałam awans.
-Co? Nie rozumiem. Jak to "można powiedzieć"?
-A więc od początku. Dzisiaj do swojego gabinetu zawołał mnie komendant. Gdy weszłam  obok niego stało dwóch groźnie wyglądających mężczyzn, którzy jak się później okazało pracują w FBI i aktualnie prowadzą śledztwo w sprawie seryjnego mordercy, który morduje młode kobiety. Potrzebują kogoś kto spojrzy na tę sprawę inaczej, jak to oni nazwali "świeżo". Zapytali czy byłabym chętna, ponieważ jestem kompetentna i znam się na kryminalistyce.
-Wow! Gratuluję siostrzyczko.
-Ale to jeszcze nie wszystko - zaczęłam - Na czas sprawy przenoszę się do L.A
-No co Ty? A to dobre, zawsze o tym marzyłaś. Ty to masz szczęście - powiedziała Lisa.
-No rzeczywiście. A gdzie się zatrzymasz? U Amber? - zapytał Greg.
-Nie wiem, jeszcze do niej nie dzwoniłam. Jeśli się zgodzi to zamieszkam z nią, jeśli nie to wynajmę pokój w hotelu.
-Zadzwoń do niej i się dowiedz.
-Tak zrobię, a teraz muszę spadać się szykować bo jutro o 10 wyjeżdżam. Będę za wami tęsknić - pożegnałam się z nimi i pojechałam do domu. Nie miałam daleko bo mój dom jest 5 minut drogi od domu Grega i Lisy.
Weszłam do środka i ogarnęło mnie szczęście. Włączyłam muzykę i zaczęłam się pakować, śpiewając razem z Amy Winehouse słowa piosenki "Rehab". Spakowałam się w dwie torby. W jedną włożyłam ciuchy, których nie miałam zbyt wiele i buty a w drugą inne potrzebne rzeczy np. kosmetyki, prostownicę, książki i wiele innych.
Po spakowaniu się wzięłam kąpiel której mi było trzeba, następnie poszłam do kuchni zrobić kolację i usiadłam przed telewizorem. Akurat leciał film "brzydka prawda" który uwielbiałam, więc postanowiłam obejrzeć go do końca. Na reklamach postanowiłam zadzwonić do Amber. Wybrałam jej numer i czekałam aż odbierze.
-Cześć Nicole. Co słychać? Więc jak? Przyjeżdżasz? Zaśpiewasz? - jak zwykle multum pytań.
-Hej. No ja właśnie w tej sprawie - zaczęłam - Zostałam przeniesiona do L.A aby pracować nad pewną sprawą, no i mam pytanie. czy mogłabym się u Ciebie zatrzymać?
-Nie ma problemu. Powiedz tylko kiedy przyjeżdżasz żebym mogła się jakoś przygotować.Bo teraz nie ma mnie w Los Angeles i będę za jakieś dwa dni.
-Ups... Przyjeżdżam jutro. O 10 wyjeżdżam z miasta.
-Yhyymm... Podam Ci numer Braxtona i jak przyjedziesz to do niego zadzwonisz a On Cię odbierze i przyprowadzi do domu.
-Dziękuje. Ratujesz mi tyłek.
-Spoko. To do zobaczenia za dwa dni.
-Do zobaczenia.
Odłożyłam swojego Galaxy na półkę, po czym wróciłam do oglądania filmu i konsumowania mojej kolacji. Dobrze, że nie robiłam zakupów bo wszystko by się zepsuło. A tak mogę spokojnie zostawić dom na nieokreślony czas. Musze zostawić klucze Gregowi żeby zaglądał tu co jakiś czas i sprzątał, bo nie może nazbierać się dużo kurzu.
Ok. Film się skończył. Ohh jak ja uwielbiam tego aktora. Gerard Buttler to przystojniak którego chętnie poznałabym bliżej, ale koniec marzeń, trzeba iść spać bo jutro nie wstanę i stracę swoją życiową szansę a tego bym nie chciała.
Przebrałam się w swoją pidżamę i poszłam do sypialni. Nawet nie wiem kiedy wstąpiłam w objęcia Morfeusza.
________________________________________________________________
Piosenka z tytułu - Michael Buble - "Feeling good"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz