czwartek, 24 maja 2012

13. "Don't care if You understand, Welcome to the Master Plan"...

Rano obudził mnie zapach kawy. Otworzyłam oczy i usłyszałam, że w kuchni ktoś się już krząta. Z trudem oderwałam się od Shannona i podążyłam do tej osoby.
- Jared zrób mi kawę. Proszę! – powiedziałam do jedynej osoby która nie spała. – Ja pójdę na górę się odświeżyć i przebrać ale niedługo wrócę, nie ukrywam więc, że kawa by mi się przydała – uśmiechnęłam się i poszłam do swojej sypialni.
 Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Nie siedziałam tam długo bo w głowie siedziało mi tylko to, że na dole czeka na mnie gorąca, pyszna i pachnąca kawa. Zrobiłam lekki makijaż i wyskoczyłam z łazienki jak torpeda. Dobrze, że nikogo nie było w moim pokoju, bo zobaczyłby mnie przyodzianą tylko w tatuaże.
Podeszłam do szafy i zaczęłam się ubierać. Na początek krwistoczerwona bielizna, na to beżowe, rozszerzane u góry spodnie i biała koszulka bez żadnego nadruku. Na nogi nałożyłam grafitowe buty na koturnie, do tego beżowa torebka i grafitowa skóra. Włożyłam naszyjnik z napisem "Zombie" i bransoletkę z literkami "OMG", i złote kolczyki Chanel. * Byłam gotowa. Zeszłam na dół i usiadłam na blacie biorą do ręki kubek z gorąca kawą.
- Dziękuję – zwróciłam się do stojącego na przeciw mnie Jareda – Znów zapowiada się nudny dzień w pracy, więc zaopatrzę się jeszcze w Starbucksie bo umrę. 
- Prześwituje Ci bielizna – powiedział i wskazał na moja bluzkę przez którą oznaczał mi się czerwony stanik.
- Wiem. To celowe – puściłam mu oczko. 
- Dalej nie macie nikogo podejrzanego? – zmienił temat.
- No właśnie nie. A co gorsza, nie wiem jak zrobić mam to żeby go znaleźć. 
- Zrób tak jak na filmach – powiedział na co spojrzałam zaciekawiona aby dokończył swoją myśl. – Jeśli wszystkie ofiary widziane były w klubie „Tringle” , to zróbcie zasadzkę. 
- To nie jest takie proste Jared. Wiesz ilu ludzi wystraszymy całym oddziałem? Przecież nie wiemy jak on wygląda, praktycznie nic o nim nie wiemy. Nie możemy sprawdzać każdego, nie mamy podstaw prawnych do tego.  Właściciele mogą nas pozwać do sądu, to nie jest tak łatwe jak na filmach.
- Rozumie ale miałem na myśli co innego. Weźcie wybierzcie jakąś dziewczynę, ubierzcie ją seksownie i wyślijcie do tego klubu jako przynętę.
- Masz rację. Damy jej podsłuch, będą ją obserwować. Może nasz morderca się na to złapie. Dzięki – powiedziałam i zeskoczyłam z blatu. Pocałowałam go i wyszłam z domu zabierając kask.
Szybkim tempem dojechałam do siedziby FBI zapominając o kawie. Wpadłam do pracy jak poparzona.
- Matt, Ben chodźcie do mnie bo mam sprawę – krzyknęłam i skierowałam się do swojego gabinetu. Gabinet dzieliłam z Mattem bo był moim partnerem ale ja spędzałam w nim więcej czasu.
- Cześć. Co się stało? – zapytali.
- Hej. Słuchajcie mam pomysł. Wiem co możemy zrobić  aby coś w tej sprawie się ruszyło – powiedziałam na jednym wydechu i spojrzałam na ich pytające miny – Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Wiemy o tym tylko my troje – spojrzałam surowy wzrokiem na co się zgodzili – A więc pójdziemy do tego klubu, a raczej ja pójdę a wy będziecie mnie obserwować. Założycie mi podsłuch i zamontujecie kamerkę. Jeśli będzie tam nasz morderca to złapiemy go na haczyk. 
- To bardzo ryzykowne – zaczął Matt – ale może się udać. Kiedy chcemy to zrobić?
- No jak najszybciej.     
- Możemy nawet dzisiaj – wtrącił Ben – Mam potrzebny sprzęt, więc jedyne co trzeba zrobić to ubrać Cię jakoś seksownie aby nasz delikwent złapał się w naszą pułapkę.
- Wiem, wiem. Jestem zmuszona założyć sukienkę, więc pożyczę jakąś od Amber. Jest jeszcze jedna sprawa Matt.
- Jaka? A co do sukienki to załóż tą co miałaś na otwarciu klubu Twojej siostry – uśmiechnął się.
- Miała na sobie sukienkę? – zapytał Ben.
- Stary i to jaką. Wyglądała jak dziewczyna z rezydencji Playboya.
- Załóż ją! – szybko dodał Collins przez co zaczęłam się śmiać.
- Przestańcie! Wcale nie wyglądałam tak szałowo – wytknęłam im język – Matt chodzi o to, że jak pójdę tam sama to będzie wyglądało to podejrzanie. Powiem otwarcie potrzebna mi Cindy. 
- Podjedź do niej po pracy, jest w domu. Zapytaj jej czy pomoże. 
- Ok. Dobra ja jadę się przygotować. Jak ktoś będzie o mnie pytał to powiedzcie, że źle się czułam czy co tam innego zdołacie wymyślić. Spotykamy się o 18 u mnie. Do zobaczenia – powiedziałam i wyszłam z biura. 
Wsiadłam na motocykl i pojechałam do Cindy. Po drodze nie ominęłam już Starbucksa i kupiłam dwie kawy. Dla mnie Iced White Chocolate Mocha a dla Cindy jej ulubioną Caramel Frappuccino. Kilka minut później byłam już pod jej domem. Wzięłam kawy i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi i pocałowała na powitanie. Odkąd się poznałyśmy stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami, dzwonimy do siebie, rozmawiamy, spotykamy się. Bardzo ją polubiłam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę o co chcę ją prosić. Nie mogę tego zrobić bo jest to bardzo ryzykowne posunięcie z naszej strony, nie chce jej niepotrzebnie narażać. 
- Cześć, co Cię tu do mnie sprowadza? Ładnie wyglądasz.
- Hej. Dzięki, Ty też. Tak wpadłam pogadać – powiedziałam i odpaliłam papierosa.
- Yhyymm... Już to widz. Trochę Cię poznałam i zawsze gdy Cię coś trapi pijesz
 ze Iced White Chocolate Mocha Starbucksa. W innym wypadku wybierasz Flavored latte. 
- Wiesz, nie myślałam, że ktoś to zauważy. Ok jest sprawa ale teraz zwątpiłam w o, bo nie chcę Cię narażać na niebezpieczeństwo. 
- Mów o co chodzi i nie pierdol – zaśmiała się.
- No więc... Dzisiaj wieczorem razem z Mattem i Benem robimy akcję. Chcemy złapać tego mordercę kobiet no i ja będę przynętą. Oczywiście będę miała podsłuch i kamerkę aby mnie wszystko uwiecznione na taśmie,. Ale jeśli pójdę tam sama to będzie to podejrzane. Dlatego chciałam abyś Ty tam ze mną poszła, lecz to chyba głupi pomysł. Nie powinnam Cię narażać tylko dlatego, że  ja chcę go dopaść.
- Co Ty gadasz. Zawsze chciałam wziąć udział w takiej akcji jako przynęta ale Matt nigdy mi nie pozwalał – zaśmiałyśmy się – A poza tym trochę adrenaliny mi nie zaszkodzi.
- Tak? No to super. Zbieraj się w takim razie, pojedziemy do mnie się przygotować i jeszcze chwilę się zdrzemnąć o oczy mi się kleją.
- Ale ja nie mam co założyć. To trochę mi zajmie.
- Jaki masz rozmiar buta?
- 36.
- No to tak jak ja. Sukienki weźmiemy od Amber a buty pożyczę Ci swoje. Mam dość pokaźną kolekcję. Zabierz tylko najpotrzebniejsze rzeczy tzn. Dokumenty, telefon, portfel i jedziemy.
- No ok. – powiedziała i poszła na górę. 
Wróciła po ok 8 minutach. Zdążyłyśmy wypić  kawę i wyszłyśmy. Dobrze, że Matt miał kask w domu bo ja nie wzięłam drugiego dla Cindy. Mogłyśmy zatem spokojnie pojechać do mnie. Po ok. 15 minutach byliśmy już pod domem Amber i Braxtona. 
- Aha... Zapomniałam Ci powiedzieć, że wczoraj był tutaj maraton filmowy jak co piątek, więc  jeszcze większość śpi. Jest dopiero po 9, więc tylko nieliczni już wstali.
- Nie ma sprawy. Jakby co to pomogę Ci sprzątnąć.
Weszłyśmy do środka. Było tak cicho, że usłyszeć można było bicie naszych serc. Rozejrzałam się po salonie, niektórzy jeszcze spali. W kuchni dalej krzątał się Jared. Poszłyśmy więc tam aby nie zbudzić śpiochów.  
- Cześć – powiedział do Cindy – Miło, że jesteście, będę miał z kim porozmawiać. Napijecie się czegoś? – zapytał słodko się uśmiechając.
- Słodki jest. Nie wiem czemu co chwila się z nim kłócisz – szepnęła mi na ucho Cindy, na co tylko uniosłam kąciki ust. 
- A gdzie pozostali? – spytałam wskazują palcem na salon.
- Tomo z Vicky pojechali do domu bo dzisiaj przyjeżdża jego przyszła teściowa i musieli ogarnąć mieszkanie. Ricca natomiast poszła przygotować się do jakieś randki.
- No proszę, tak szybko? – zaśmiałam się na co Jared spojrzał podejrzliwie – Przykro mi Jared ale Ricca niedługo nie będzie już singielką, straciłeś swoją szansę na cokolwiek. Wczoraj wpadła w oko Davidowi, więc dałam mu jej numer telefonu. Najwidoczniej już się umówili. I dobrze bo to super facet.
- Nie wątpię – tym razem on się zaśmiał – To napijecie się czegoś?
- Ja poproszę kolejną kawę.
- Ja też – wtrąciła Cindy.
Wzięliśmy swoje kubki i poszliśmy do salonu. Ja rozłożyłam się na kanapie a do mnie dosiadł się Jared. Cindy zaś poszła na przeciwległą kanapę do Shannona. Widać, że tę dwójkę coś do siebie ciągnie.
- Umieram. Piję już trzecią kawę a chce mi się spać.
- Noo mi też... – powiedziała Cindy po czym ziewnęła – Tylko Ty Jared jesteś rannym ptaszkiem.
- Mi też się oczy kleją, w końcu to dopiero 9 rano.
- Wiecie co? – zaczęłam – Dopijmy kawy, zapalmy i się zdrzemnijmy. Po co mamy siedzieć i gapić się w sufit skoro możemy przeznaczyć ten czas na jakże dla nas ważny sen.
- Dobry pomysł – odpowiedzieli chórem.
Wypiliśmy kawy, spaliliśmy papierosa tzn. Ja i Cindy spaliłyśmy bo Jared nie chciał, po czym poszłam do ogrodu sprzątnąć koc i śmieci po wczorajszym wieczorze.
Weszłam do salonu i zauważyłam, że Shann już nie śpi.
- Jak się spało? – zapytałam.
- Dobrze ale krótko – powiedział uśmiechając się.
- No to dobrze. Jest sprawa. Pewnie będziesz leżał jeszcze na kanapie a potrzebne jest trochę miejsca bo my też chcemy się położyć. Musisz się trochę przesunąć bo ona nie będzie miała gdzie się walnąć. 
- Kto? – zapytał zaciekawiony.
- Ja – odpowiedziała Cindy zza jego pleców.
- O cześć. Pewnie, że miejsce się znajdzie. Dla ciebie zawsze – uśmiechnął się szarmancko i przesunął tak aby Cindy mogła się położyć.
- Otwieram drzwi do ogrodu żeby tu się przewietrzyło, więc trzymajcie koc – podałam im jeden, drugi natomiast Jaredowi.
Ogarnęłam wzrokiem jeszcze salon i gdy upewniłam się, że nie ma aż takiego bałaganu położyłam się na kanapę obok młodszego Leto.
- Posuń się trochę grubasie – powiedziałam przekomarzając się z nim. 
- Grubasie? Zaraz będziesz leżała na podłodze za te słowa. Przeproś... – odpowiedział i próbował zepchnąć mnie z kanapy. Gdy już byłam nad podłogą, wydarłam się.
- Przepraszam no! Jared wciągnij mnie z powrotem – posłuchał i chwilę później wtuliłam się w niego i próbowałam zasnąć. 
Nie mogłam się wygodnie ułożyć, odwróciłam się plecami do Jareda myśląc, że może tak zasnę.
- Ejj no! Musisz wypinać ten swój gruby tyłek? – usłyszałam za plecami – Teraz mam mniej miejsca – dokończył i mnie w niego uszczypnął.
- Ała... Nie mam grubego tyłka, on jest zajebisty – uśmiechnęłam się – A jak Ci się nie podoba to też się odwróć.
- Jakoś przeżyję – zaśmiał się – Ale wolę jak nie jesteś do mnie odwrócona w ten sposób.  
- A co? Włącza Ci się wtedy alarm do działania? – powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Bardzo śmieszne... Nie rucham każdej która się do mnie wypnie albo rozłoży nogi.
Przyznam, że zrobiło mi się głupio. Odwróciłam się z powrotem do niego i cmoknęłam go w usta
 - Przeprasza. Wiem, że taki nie jesteś, w końcu się z Tobą przyjaźnie i jeszcze nie uprawialiśmy seksu – uśmiechnęłam się co odwzajemnił. Objął mnie ramieniem a, że nie mogłam zasnąć, włączyłam pilotem wieżę i puściłam muzykę

________________________________________________________________________
Piosenka z tytułu Adam Lambert - "Master Plan"
* Ubranie Nicole do pracy: Klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz