czwartek, 24 maja 2012

6. "We're gonna hit the floor at home"...

- Możesz tu wejść. Mam butelkę whisky i jak chcesz to mogę się nią z Tobą podzielić.
- Nie chciałabym przeszkadzać - odpowiedziałam lekko się uśmiechając - może wolisz posiedzieć w samotności.
- Nie. Z chęcią posiedzę w Twoim towarzystwie - tym razem to on się uśmiechnął - Tak więc zapraszam - dopowiedział i wyciągnął w moim kierunku rękę.
Chwyciłam ją i już po chwili siedziałam obok niego.
- Nie wiedziałem, że tak szybko się spotkamy - stwierdził Jared i posłał mi swój zabójczy uśmiech na widok którego nie wiedzieć czemu zadrżałam.
- przyznam, że też tego nie wiedziałam.
- Znów przyszłaś z moim bratem i Braxem? - zapytał na co kiwnęłam przytakująco głową.
- I z Amber - dodałam szybko.
- Znasz Am? - znów kiwnęłam głową - Fajna dziewczyna. jak pewnie wiesz, mieszka przy nas ze swoim chłopakiem Olitą od ok. 5 lat. Przyznam, że wcześniej jej nie lubiłem ale nie wiem czym było to spowodowane. Gdy ją poznałem bliżej to ją polubiłem ale nie jestem pewny czy to działa w obie strony - zaśmialiśmy się na te słowa -Ale jak dla mnie jest trochę za poważna jak na swój wiek.
- Zawsze jej to powtarzałam - wyrwało mi się, dlatego postanowiłam jak najszybciej zmienić temat - Czemu pijesz sam?
- Bo taki się czuję... Samotny a Ty? Bo gdyby nie ja, to też byś piła sama.
- No fakt. Możliwe, że tak samo jak Ty czuję się samotna... Co gorsza, wydaje mi się, że to lubię. Miałam tyle okazji aby być z kimś jednak samej mi lepiej.
- Oho widzę, że musimy się sobie wygadać bo mamy wiele wspólnego. Poczekaj chwilę, zaraz wrócę - powiedział i wyszedł.
Wrócił po ok. 5 minutach z dwoma butelkami whisky i paczką lodu. Usiadł obok mnie, tym razem bliżej. Siedzieliśmy w takiej odległości od siebie, że stykaliśmy się ramionami. Poczułam zapach jego perfum. Kurwa! Czy oni muszą tak zajebiście pachnieć? Najpierw Shann, teraz ten. Nie, no to jakaś masakra. Miałam ochotę zatopić się w jego szyi ale na szczęście się opanowałam. Wyjęłam z paczki papierosa i zapaliłam go zaciągając się dymem.
- Wiesz co? - odezwał się po chwili - Każdy myśli, że mam wszystko ale nie wiedzą, że tak naprawdę nie mam nic. Oprócz rodziny, Echelonu i muzyki nie mam nic ani nikogo.
- Masz przecież ślicznotę - powiedziałam nie do końca myśląc nad tym co mówię.
- Jaką ślicznotę? - zapytał nad wyraz zaciekawiony.
- Yyy... Chodziło mi o tą Twoją Kicię ze sztuczny biustem - blado się uśmiechnęłam. Nie chciałam go obrazić ale jakoś samo tak wyszło.
- Niestety ale masz stare wiadomości - mówił głośno się śmiejąc - Jestem singlem od rana i jest mi z tym dobrze - powiedział wyraźnie zadowolony.
- Przepraszam, nie wiedziałam. Pewnie to dla ciebie ciężki temat, nie chciałam się wtrącać. Głupio mi trochę.
- Ojj przestań - odpowiedział otwierając ostatnia już butelkę Jacka Danielsa - Nie jestem zrozpaczony jakbyś nie zauważyła. Wiesz jak to jest, ktoś jest za chwilę go nie ma. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
- Wiem o tym doskonale ale czasem trzeba się postarać żeby ta druga osoba nie opuściła nas. ja mam tak, że do nikogo się nie przywiązuję bo wiem, że niedługo go przy mnie zabraknie. Staram się nie okazywać uczuć. Często jest tak, że odpycham od siebie ludzi i doskonale wiem co zrobić aby ich od siebie odsunąć.
- Ale czemu ktoś taki jak Ty chce ich od siebie odsunąć? - zapytał - Jesteś jeszcze młoda, pewnych rzeczy nie wiesz, niektórych nie rozumiesz. Jeśli będziesz w moim wieku i nadal będziesz sama to będzie Cię to przerastać. Jeśli jesteś sam w domu i wiesz, że nie masz do kogo się odezwać, z kim pożartować to w końcu dochodzi do Ciebie to co Ci mówili wcześniej. A mianowicie to, że warto znaleźć sobie kogoś i to nie tylko dla seksu ale i po to żeby przelać na niego swoje uczucia.
- O fuck - wydukałam.
- Co się stało? - spytał.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że Ty Jared Leto możesz mówić tak mądrze i prawdziwie. Naprawdę zadziwiasz mnie - odpowiedziałam i popatrzyłam na niego. Jego niezwykle niebieskie tęczówki patrzyły wprost na mnie, miałam wrażenie jakby przeszywały mnie na wylot.
Nasze twarze, nie wiedząc czemu przysuwały się do siebie i gdy już prawie Jego usta dotknęły moich, na balkon wparowali Braxton z Gerardem.
- Czas na fiestę! - krzyknęli. Nie zważając na to, że nam przerwali, chwycili nas za ręce  i pociągnęli w stronę centrum imprezy czyli salonu.
- Oho... Czas na zabawę - powiedział szeptem Jared.
Nie wiedziałam o co chodzi bo wczoraj czegoś takiego nie było, ale po zapewnieniach innych członków zabawy dałam się namówić.  Podzieliliśmy się na dwie drużyny.
Drużyna czerwonych w składzie: Amber, Vicky, Jared i Gerard oraz drużyna niebieskich czyli: Braxton, Tomo, Shannon i ja.
Zostało nas tylko ośmioro bo wszyscy inni dawno już poszli do swoich domów. Włączyliśmy Xboxa Kinect Dance Central i zaczęła się zabawa. Połączyliśmy się w pary tak aby każdy z jednej drużyny miał swojego przeciwnika.
Tak więc Amber przeciwko mnie, Vicky kontra Tomo, Jared kontra Shanni i Gerard kontra Brax.
Uwielbiam tę grę dlatego wiedziałam, że wygram z Amber bez większych problemów.
RUNDA 1.
Na pierwszy ogień poszli Gerard z Braxem. Oczywiście gospodarz imprezy wygrał bo zna tą grę na pamięć i przeszedł do kolejnej rundy. Jako drudzy walczyli Vicky z Tomo. Tu było oczywiste kto wygra bo nasz Chorwat nie był za bardzo w stanie wykonywać ruchów przy piosence "Pon de replay". Wątpię czy w ogóle był w stanie wykonywać jakikolwiek ruch przy jakiejkolwiek piosence bo był bardzo wypity.
Następni w kolejce byli bracia Leto . Wybrali piosenkę "Poker face" i na szczęście wygrał Shanni, który nie był aż tak pijany jak jego brat.
- Dziękuję, że go podpiłaś bo miałbym problemy - powiedział mi na ucho zwierzak na co tylko się uśmiechnęłam.
- Spoko, przynajmniej będzie nas po równo w finale bo zaraz wygram z Amber - uśmiechnęłam się chytrze i wstałam bo nadeszła nasza kolej.
To była krótka rozgrywka. pokonałam Am z dużą przewaga po czym usiadłam i przybiłam piątkę ze Zwierzakiem. Walnęliśmy wszyscy kolejkę czystej i powróciliśmy do zabawy.
RUNDA 2.
Shann kontra Gerard. Oczywiście wygrał gospodarz co wielce ucieszyło drużynę czerwonych, ale nie było im do śmiechu gdy kolejną rundę wygrałam z Vicky. Pff ona była słabsza od Am więc wygrana z nią było pestką.  Tak więc pozostało nas dwoje: Ja i Gerard.
Shann masował mi plecy jakbym szykowała się do walki bokserskiej co nie uszło uwadze Jareda. Spoglądał na mnie uśmiechając się więc odwdzięczyłam mu się tym samym.
Finałową rundę wygrałam. I choć gospodarz był bardzo dobry to w finale poleciała "Hey mami" wersja hard którą bardzo lubiłam. Pierwszy w ramiona rzucił mi się Zwierzak. podniósł mnie do góry i mocno ścisnął tłumacząc, że jeszcze nikt nie wygrał z Gerardem. Następnie pogratulowali mi pozostali uczestnicy zabawy a Way przyniósł koronę z którą ciężko było mu się rozstać a która należała do mnie dzięki wygranej.
Ktoś włączył muzykę i z powrotem zaczęła się impreza. Wszyscy wybyli na parkiet i bujali się przy utworze Mike'a Posner'a podśpiewując słowa: 
"If I could write you a song to make you fall in love I would already have you up under my arms*

Po godzinie nikt nie był w stanie się już bawić dlatego każdy rozszedł się do swoich pokoi. Am oczywiście z Braxem, Vicky z Tomo a Jared, Shannon, Gerard i Ja mieliśmy oddzielne pokoje. Ja dostałam ten z balkonem., który sama sobie wybrałam. Przed snem wzięłam kąpiel i wyciągnęłam z szafy dużą koszulkę z logiem My Chemical Romance która należała do któregoś z chłopaków. Założyłam ją na siebie i wyszłam na balkon zapalić. Uwielbiałam wyjść sobie w nocy na balkon lub dach i zaciągnąć się dymem nikotynowym.
Tak to był mój nałóg ale gdy paliłam czułam się dobrze, lubiłam to. Zaciągnęłam się i myślami powróciłam do przeszłości:

- Nicole! Idę do Ciebie. Tym razem mi nie uciekniesz. - krzyczał śmiejąc się. Próbował być zły ale mu nie wychodziło.
- Nie idę. Spadaj! - krzyczałam z sypialni również się śmiejąc. leżałam na łóżku podśpiewując piosenkę która właśnie leciała w radiu. Otworzył drzwi do sypialni trzymając w ręku aparat. Jak zwykle robił zdjęcia.
- Czemu Ty ciągle robisz zdjęcia? - spytałam gdy leżał już obok mnie.
- Bo gdy kiedyś znajdziesz kogoś lepszego niż ja i mnie zostawisz, zostaną mi tylko te fotografie.
- Ojj Bryan, przestań. - powiedziałam z wyraźnymi pretensjami - Będziemy razem już zawsze. Kocham Cię i nie chcę nikogo innego - dokończyłam i pocałowałam jego słodkie usta.
- Też Cię kocham - wyszeptał gdy oderwał się od moich ust - Najbardziej na świecie. bez Ciebie bym umarł - chciał powiedzieć coś jeszcze ale nie pozwoliłam mu znów go całując.
Powoli zaczęłam go rozbierać na co nie zostawał  dłużny i już po chwili kochaliśmy się przez kilka cudownych godzin.
- To były czasy - powiedziałam sama do siebie ocierając łzy z policzków i poszłam położyć się do łóżka. Spałam sobie smacznie gdy do sypialni wparował Shannon.
- Ratuj mnie! - krzyczał.
- Kurwa! Shann co się dzieje? Która godzina? - pytałam zaspana.
- Coś po 5.
- Co? Po 5? Zabiję Cię! Kurwa! Zamorduję Cię własnymi rękami. Niedawno poszłam spać a Ty budzisz mnie tak wcześnie - zaczęłam marudzić.
- Nie zrzędź tylko się posuń - powiedział i wlazł mi do łóżka.
- Chyba sobie żartujesz? - zakpiłam - wypieprzaj mi stąd i daj mi spać - nakryłam się kołdrą. Chciał coś powiedzieć ale zaprotestowałam - Nie chce wiedzieć kto Cię goni i za co, powiedziałam ostatni raz JA CHCĘ SPAĆ!
- To śpij, nie będę Ci przeszkadzał. Poleżę tu grzecznie obon Ciebie i ukryję się.
Spojrzałam na niego z politowaniem i się uśmiechnęłam.
- Masz szczęście, że Cię lubię. Śpij obok ale jeden nieprzyzwoity ruch a będziesz leżał połamany na podłodze.
- Ok, ok. A mogę się przytulić? - spytał robiąc maślane oczka - bardzo tego potrzebuję, bo inaczej nie zasnę.
Zaśmiałam się na te słowa ale przekręciłam się w jego stronę i wtuliłam w klatkę piersiową. On mnie objął ramieniem i przytulił. Powoli oddawałam się w sen gdy do pokoju wparował mokry Gerard. Rzucił się na Shannona po czym oboje turbowali się na łóżku. Wygramoliłam się z niego wciąż zaspana, oczy mi się kleiły i potrzebowałam snu. Wychodząc z pokoju w którym panował istny chaos wpadłam na Jareda, który nie mógł powstrzymać się od śmiechu przyglądając się dwóm kretynom tarzającym się po łóżku.
- Nie dali Ci spać idioci? - zapytał już całkiem poważnie.
- Niestety. Twój brat wpadł do mnie krzycząc żebym go ratowała, gdy pozwoliłam mu spać obok mnie i powoli zasypiałam wparował tam Gerard, który był cały mokry i zapewne teraz takie samo jest łóżko.
- Pozwoliłaś spać temu kretynowi obok siebie? - spytał - Przecież to nie wróży nic dobrego - powiedział rozbawiony na co dostał po głowie.
- Za co? Ejj jak chcesz spać to chodź ze mną do pokoju bo przy tych kretynach nie zaśniesz.
- I myślisz, że spanie z Tobą wróży coś dobrego?
- Na pewno nie będziesz żałować - powiedział z zadziornym uśmiechem.
- Ojj Leto, Leto...
- Żartowałem. Chodź, w tym pokoju jest i łóżko i kanapa. Położysz się do łóżka a ja pośpię na kanapie, w końcu to tylko jedna noc więc dam radę.
- Dziękuję - powiedziałam kładąc się już do łóżka - Ile Ty wylewasz tych perfum na siebie? Gdzie nie pójdę tam czuć Twoje perfumy.
- No wiesz, wszędzie mnie pełno. - powiedział czym mnie rozbawił - A tak na serio to nie używam ich dużo, one po prostu długo się utrzymują. Nie powiesz mi chyba, że są złe?
- Nic takiego nie powiedziałam. podobają mi się, ogólnie Hugo Boss ma zajebiste perfumy.
- Skąd wiesz, że to Hugo Boss? - zapytał zdziwiony.
- Kiedyś, kiedyś ktoś kogo znałam używał podobnych - wymusiłam uśmiech.
- Twój facet? Dalej z nim jesteś? A może zostawiłaś go dla tego pacana Shannona?
- Nie męczy cię to zadawanie pytań? - spytałam nie chcąc odpowiadać na jego pytania.
- Chcę tylko wiedzieć co łączy tak piękna i inteligentną kobietę z takim przygłupim brzydalem jak mój brat.
- Dobranoc - dokończyłam i zakryłam się kołdrą bo zrobiło mi się zimno. Zauważyłam, ze Jay leży na kanapie bez jakiegokolwiek przykrycia dlatego wzięłam z łózka koc pozostawiając na nim kołdrę i przykryłam nim go. W zamian usłyszałam: "dziękuję". Uśmiechnęłam się i poszłam spać.

_________________________________________________________________________
Tytułowa piosenka: Beyonce " Lay up under me"
* Mike Posner - "Cooler than Me"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz