czwartek, 24 maja 2012

15. "Can we call a truce? We both have our truths"...


Jared:
Ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem je otworzyć bo Shannon pichcił w kuchni kolację. Otworzyłem je i osłupiałem. W drzwiach stała Cindy ubrana w krótką sukienkę i szpilki, które tak uwielbiałem na kobiecych stopach. 
- Cześć - przywitała się - Jest Shannon?
- Witam ponownie. Pewnie, że jest. Robi kolację w kuchni. A wy nie na akcji?
- Mamy jeszcze dwie godziny a Shannon nas zaprosił, więc jesteśmy. To ja idę do niego a jak za chwilę przyjdzie Nicole to powiedz jej, że jestem w kuchni.
Zniknęła za ścianą a kilka minut później zapukała Nicole. Wyglądała jeszcze lepiej niż Cindy. Krótsza sukienka, wyższe szpilki i kręcone włosy.
- Hej - przywitała się - Cindy już jest? Przyniosłam Jack'a Daniels'a żeby wypić sobie na odstresowanie - ukazała w uśmiechu rząd swoich białych zębów.
- Cześć. Niedawno przyszła i poszła do kuchni gdzie urzęduje Shann. Tę dwójkę coś do siebie ciągnie... Ja też mam w domu alkohol, więc nie wiem po co przyniosłaś. Siadaj napijemy się.

Shannon:
Właśnie wyjmowałem zapiekankę z piekarnika gdy usłyszałem tupot szpilek. Spojrzałem w górę jadąc wzrokiem po tych długich i zgrabnych nogach.
- Mamy jeszcze 2 godziny, więc wpadłyśmy na chwilę - odezwała się.
- Bardzo się cieszę. Wyglądasz niesamowicie seksownie. Na pewno będą Cię tam wszyscy podrywać a ta myśl sprawia, że jestem zazdrosny - zrobiłem smutną minę 5-latka.
- Chodź tu - Powiedziała i przyciągnęła mnie do siebie. Już mieliśmy się pocałować gdy nagle usłyszeliśmy chrząknięcie. 
Odwróciliśmy się a w drzwiach stał Jared z Nicole.
- Ty to masz wyczucie. Mówiłam żebyśmy usiedli w salonie ale Jared Leto chciał iść do kuchni - usłyszeliśmy głos Nicole. No i się zaczyna.
- Chciałem iść po szklanki żeby się napić. Nie wiedziałem, że będą się całować. Myślisz, że chciałem im przeszkodzić? Mogli iść do pokoju Shannona, więc to nie moja wina.
- Ojj nie zachowuj się jak dziecko, masz... - nie dokończyła bo jej przerwałem.
- Dosyć! Skończcie już, nic się przecież nie stało. Powinienem wiedzieć, że mój brat zawsze wpada wtedy kiedy nie trzeba. Zachowujecie się oboje jak dzieci więc będziecie traktowani przez nas jak dzieci.  A teraz proszę się pocałować na zgodę.
- Ja nie będę całował tej czarownicy - powiedział Jared.
- Czarownicy? Odezwał się stary playboy - na te słowa Nicole wszyscy prócz Młodego wybuchnęli śmiechem
Z trudem go opanowałem i dalej drążyłem temat.
- Nie możecie się ciągle kłócić o nic.
- To nie jest już kłótnia o nic. Nazwała mnie starym playboyem. Wiem, że mam 40 lat ale na tyle nie wyglądam. O ile się nie mylę to ten Twój Shemar ma tyle samo lat co ja, chć wygląda starzej.
- Wygląd to nie wszystko. Jest inteligentny i zabawny, a to mi wystarcza.
- A ja to niby nie jestem inteligentny?
- Taa. Gdyby z głupoty można było produkować prąd to zasiliłbyś niejedno miasto. A o Shemarze nie gadaj skoro go nie znasz.

Nicole:
Ale ten człowiek doprowadza mnie do szału. Z miłą chęcią zmyłabym ten śliczny uśmieszek z jego twarzy.
- Koniec! - krzyknął Shannon który już był wkurzony, ale ciągle śmiał się z tego co powiedziałam. - W tej chwili macie się przeprosić. Czekam!
- Przepraszam - powiedział Jared.
- Wybaczam - odpowiedziałam na co wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco - Ojj ja też przepraszam.
- A teraz buzi - wtrąciła Cindy.
- Nie będę go.. - nie dokończyłam bo Shann przerwał mi gestem - No ok.
Pocałowaliśmy się w usta i po sprawie. Dziwnie się poczułam, bo przez moment przypomniałam sobie o zajściu na balkonie u Gerarda. Później zaś miałam ochotę się popłakać bo Jared strasznie przypominał mi Bryana. Może dlatego jestem wobec niego taka zimna? Cały czas pamiętam jak Bryan mnie skrzywdził a, że Jared jest do niego tak podobny to wyżywam się na nim.
- Napijemy się w końcu? - powiedziałam ze łzami w oczach - Tylko najpierw pójdę do łazienki.
- Ok a ja nałożę nam jedzenie - Odezwał się Shannon.
Wyszłam z kuchni i podążyłam w stronę łazienki.
- Czekaj - Cindy złapała mnie za rękę - Co się stało? Czemu masz łzy w oczach?
- Nie mówiłam Ci wcześniej ale Jared jest strasznie podobny do  Bryana. Nie tyle z wyglądu co z charakteru. Wiesz jak bardzo skrzywdził mnie Bryan co nie? No i chyba dlatego wyżywam się na Leto. Jakbym mogła to zrobiłabym to na winowajcy, ale nie mogę - łzy płynęły z moich oczu.

Cindy:
A więc to dlatego. Wiedziałam, że te docinki w stronę Jareda nie są spowodowane zdarzeniami sprzed 5 lat.
- Po prostu potrzebujesz czasu.
- Ile tego czasu? Minęło już 2 lata a ja dalej zachowuję się jakbym była najbardziej poszkodowaną osobą na tym świecie. Nie chcę krzywdzić Jareda za winy Bryana. To takie niesprawiedliwe - dodała i zniknęła za drzwiami łazienki.
Schowałam twarz w dłonie i oparłam się o ścianę. Gdy już trochę się uspokoiłam chciałam wrócić do braci ale natknęłam się na stojącego przy ścianie Jareda.
- Wszystko słyszałeś?
- Nie chciałem. Zauważyłem  u Nicole łzy i chciałem sprawdzić co się stało ale nie chciałem wam przerywać. Kim był Bryan i co jej zrobił?
- Jak będzie chciała to sama Ci powie, daj jej czas. A teraz chodź pomożemy Shannonowi w kolacji.
- A Ty już z nim jesteś? - zapytał - Wiesz, fajnie byłoby mieć taką fajną szwagierkę.
- Ty byś sobie żonę znalazł a nie szwagierki szukasz - zaśmiałam się - Weszliśmy do jadalni i pomogliśmy Shannonowi w kolacji. Po chwili dołączyła do nas Nicole.

Nicole:
Siedzieliśmy przy stole w ciszy, gdy nagle odezwała się Cindy.
- A Ty masz kogoś? Wiesz, interesuje mnie czy osoba która szuka szwagierki znalazła dobry materiał na żonę.
- Tak jakby. Ciężko kogoś znaleźć w tym pojebanym świecie. Zawsze trafiam na te nieodpowiednie.
- Może szukasz ideału a ideału nie ma - w końcu się odezwałam - Nie możesz patrzeć tylko na wygląd bo nigdy nie znajdziesz odpowiedniej osoby. Dam Ci radę jak chcesz - powiedziałam gdy Cindy z Shannem wyszli do kuchni - Nie szukaj dziewczynek w przedziale wiekowym 20-25 lat bo one prócz seksu nie dadzą Ci tego czego potrzebujesz. Oczywiście zdarzają się wyjątki ale większość jest niedojrzałą i nie wie czego tak naprawdę chce w życiu.
- Czemu mi to mówisz?
- No bo powinieneś to wiedzieć. Twój brat niedługo będzie w szczęśliwym związku a Tobie będzie źle. Będziesz sam i zapewne będziesz sobie kogoś szukał. Więc próbuję Ci pomóc.
- Ja też mam dla Ciebie radę. Chcesz usłyszeć?
- Zgaduję, że mam się nie wpierdalać w Twoje życie, ta?
- Nie. Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutna. Ponieważ nigdy nie wiesz kto i kiedy zakocha się w Twoim uśmiechu.
O kurwa! Zatkało mnie. Jared Leto wypowiadający takie słowa i to do mnie?
- Coś się stało/ Czemu milczysz?
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę takie słowa od osoby która mnie nienawidzi.
- Nicole to nie tak, że Cię nienawidzę. Kłócimy się nieraz, dogryzamy sobie ale ja nadal Cię lubię, i sam nie wiem czemu. Gdyby jakaś inna kobieta mieszałaby mnie z błotem jak Ty, to zerwał bym z nią wszelkie kontakty. Ale to jak Ty mi wjeżdżasz mnie śmieszy, masz dobre teksty. A co do tego nienawidzenia, to chyba działa to w odwrotną stronę.
- Nie prawda. Fakt, że czasem działasz mi na nerwy ale ja Cię lubię, co więcej uwielbiam się z Tobą kłócić o nic. - uśmiechnęłam się.
- To jak topór wojenny zakopany?
- Tak, tylko mam prośbę. Nie gap się na mnie tymi Twoimi oczyskami.
- Czemu? Nie podobają Ci się? Bo Twoje są przecudowne.
- Kokietować to my ale nie nas - zaśmiałam się - A co do oczu, to podobają mi się i właśnie o to chodzi

Jared;
- A wiec podobają Ci się? - zapytałem i jeszcze bardziej się w nią wpatrywałem.
- Nie przeginaj, bo źle się to dla Ciebie skończy. Pamiętaj , że umiem się bić i zawsze przy sobie noszę broń, kajdanki i gaz pieprzowy - uśmiechnęłam się chytrze.
- Naprawdę? Pokaż mi swojego gnata.
Wyjęła z torebki chromowanego Colta 1911.
- Piękna i niebezpieczna. Mogę wziąć?
- Nie powinno się dawać swojej broni cywilom ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Tylko mnie nie zastrzel, choć wiem, ze pokusa jest wielka. Nie jest odbezpieczona więc i tak nic z tego - pokazała mi język.
- Może ja też sobie taką kupię?
- Po co Ci? Masz ochroniarzy którzy Cię osłonią własnym ciałem a poza tym nie umiałbyś pociągnąć za spust. I nie chodzi mi o to, że nie umiesz się posługiwać bronią a o to, że nie zabiłbyś człowieka.
- A Ty kogoś zabiłaś? - po tym pytaniu w jej oczach można było dostrzec smutek - Przepraszam nie powinienem był pytać.
- Nie szkodzi. Tak zabiłam człowieka ale zawsze była to obrona własna lub obrona cywila. Nigdy nie sięgnęłam po broń tylko dlatego, że ktoś mi się nie spodobał albo kogoś nie lubię.
- Rozumiem. Mogłaś potem zasnąć? Nie śni Ci się to po nocach?
- Nie wiem czy to kwestia silnej psychiki ale nie. Wiem, że to było konieczne więc nie mam wyrzutów sumienia. Ok muszę kończyć, może dokończymy te rozmowę kiedy indziej bo teraz  czeka robota.
______________________________________________________________________________
Piosenka z tytułu: Sugababes - "Can we call a truce"

14. "I need this time. Time to clear up my mind"...


Nicole:
Po pokoju rozległ się dźwięk piosenki Breaking Benjamin pt. "The Diary of Jane". Leżeliśmy i nuciliśmy słowa gdy nagle Jared zapytał:
- Myślisz, że oni będą razem? - wskazał palcem na przeciwległą kanapę na której leżeli przytuleni Cindy i Shannon.
- Nie wiem ale fanie by było. W końcu znalazłaby sobie porządnego faceta.
- A on w końcu by miał porządną i inteligentną dziewczynę. Trzeba im w tym pomóc - uśmiechnął się chytrze - No co?
- Nic, nic. Będą razem i będą szczęśliwi, zależy mi na ich szczęściu - odpowiedziałam mu.
- A na Twoim szczęściu Ci nie zależy?
- Co masz na myśli? - spytałam głupio ale nie do końca wiedziałam o co mu się rozchodzi. 
- Znajdź sobie kogoś. A nie, Ty już masz amanta - zaśmiał się - Czemu z nim nie jesteś?
- Jared to nie jest takie proste. Ja potrzebuję czasu i kogoś na kim będzie mi naprawdę zależeć. Chcę wstawać rano z myślą, że go zobaczę. Chcę wychodzić z domu z myślą, że go spotkam. Chcę wracać myślami do czasów gdy był przy mnie i kiedy go widziałam. I chcę zasypiać z myślą, że mi się przyśni.
- Też bym tak chciał. A z Davidem tak nie było?
- Nie.Z Davidem było inaczej. Nigdy nie byliśmy oficjalnie razem, tylko Am tak powiedziałam żeby się o mnie nie martwiła. David miał mi pomóc w tym aby Amber nie zamartwiała się już o to, że coś sobie zrobię. A poza tym ja wykorzystałam Davida aby choć na chwilę zapomnieć o Bryanie. 
- Bryanie? - zapytał zaciekawiony.
- Tak Bryanie. Może kiedyś Ci o nim opowiem, teraz nie umiem.

Jared:
- A tak w ogóle to dziękuje za dzisiejszą radę - powiedziała.
- Macie już jakąś dobrą przynętę? - uśmiechnąłem się.
- Nie wiem czy jestem dobra ale dam radę - zaśmiała się.
- No chyba sobie żartujesz? Wiesz, że to niebezpieczne? Nie pozwolę Ci iść tam samej, jesteś moją przyjaciółką i boję się o Ciebie.
- Nie idę sama. Idzie ze mną Cindy a poza tym będziemy miały podsłuchy i kamerki przez które będziemy miały kontakt z Mattem i Benem siedzącymi na zewnątrz w busie. Nie martw się wszystko będzie ok - znów się uśmiechnęła. 
Kurwa! Po co ja jej to zaproponowałem? Nie potrzebnie naraziłem ją na niebezpieczeństwo.
- Na pewno będziesz bezpieczna? Nie chciałbym aby coś Ci się stało bo będę sobie to wypominał do końca życia.
- Jared uwierz mi, że nic mi się nie stanie. Wiem, że to ryzykowne dlatego boję się o Cindy, ale wiem też, że wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się. 
Przytuliłem ją do siebie i postanowiliśmy zakończyć tę rozmowę. Przyznam, że było to dziwne uczucie leżeć z nią na jednej kanapie i się przytulać nie kłócąc się, nie zabijając spojrzeniem. Leżeliśmy tak jeszcze chwilę, a przynajmniej tak nam się zdawało. Nagle Nicole spojrzała na zegarek, była 13:14. Zerwała się na nogi i krzyczała, że nie zdążą się przygotować.

Shannon:
Położyła się obok mnie i poczułem zapach jej perfum oraz waniliowego szamponu do włosów. Nie wiem czemu ale ta dziewczyna sprawiała, że serce bije mi szybciej, choć znałem ją od niedawna. Jest taka piękna. Gdy położyła się obok jej długie o nienaturalnym rudym kolorze włosy opadały także na moje ciało co sprawiało, ze jeszcze intensywniej czułem jej zapach. Jest całkiem inna od wszystkich dziewczyn które do tej pory poznałem. Zamyśliłem się chwilę gdy nagle usłyszałem rozmowę Nicole i Jareda. 
Dziwne było to, że rozmawiają normalnie, nie kłócąc się. Bo kłótnie u nich są na porządku dziennym. Dokuczają sobie wzajemnie i czasem działają sobie na nerwy, dlatego miło było zobaczyć jak leżą obok siebie i rozmawiają. Dziwniejsze było to, że rozmawiali na mój temat, dokładnie na mój i Cindy. Ciekawi ich to czy będziemy razem, chciałbym tego ale nie jest to zależne tylko ode mnie.  Chcą nam pomóc? Zobaczymy jak. 
Chciało mi się spać więc mocniej przytuliłem Cindy do siebie i zasnąłem.

Cindy:
Obudziły mnie krzyki Nicole. Słyszałam coś, że się spóźnimy i nie zdążymy przyszykować. Chwilę później dodała, że idzie się wykąpać i poszła na górę. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że obaj bracia mi się przyglądają.
- Coś się stało? - spytałam.
- Yyy.. - inteligentnie zaczął młodszy - Zastanawiamy się czy ten kolor na Twoich włosach jest naturalny.
Wiedziałam, że to nie był powód dla którego mnie obserwowali ale postanowiłam nie drążyć tego tematu, tylko odpowiedzieć na pytanie.
- Nie. Naturalne mam w kolorze jasnego brązu - uśmiechnęłam się - A teraz przepraszam, muszę się przygotować na akcję.
- Jaką akcję? - spytał tuż nad moim uchem Shann, przez co lekko zadrżałam - Czy tylko ja o czymś nie wiem? - zrobił minę smutnego 5-latka.
- Idę z Nicole wytropić mordercę, będziemy przynętami - powiedziałam podekscytowana.
- Zwariowałyście, tak? - podsumował.
- Shannon no co Ty! Troszkę adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło a poza tym Nicole chce dobrze, bo chce złapać tego sukinsyna który zabija niewinne dziewczyny. I nie wiem jak ktoś by mnie namawiał to zdania nie zmienię i jej w tym pomogę.
- Nicole to dobra dziewczyna - wtrącił Jay - Ale trochę zimna... Taka bezuczuciowa.
- To nie tak. Ona po prostu musi się do kogoś przekonać aby go obdarować jakimkolwiek uczuciem. 
- Mnie lubi, jesteśmy przyjaciółmi i jeszcze odkąd tu jest nie pokłóciliśmy się - wyszczerzył się Shannon - Tylko Ty masz z nią jakiś problem. Dogryzacie sobie, kłócicie się o byle co. Weź choć raz jak nikogo nie będzie przy was porozmawiaj z nią szczerze i nie kłóć się z nią. Wiem, że ona uwielbia się kłócić i robić Ci na złość ale spróbuj.
- Spróbuję ale jak mnie pobije lub zabije t nie będzie moja wina - zaśmiał się młodszy - Dobra ja spadam do domu się wykąpać i zrobić coś pożytecznego. Do zobaczenia - powiedział po czym sprzątnął koc z kanapy na której leżał, pocałował mnie w policzek i wyszedł. 
Zostałam sama ze starszym Leto co wywołało u mnie dziwny niepokój. Nie to żebym się go bała ale wiem, że mogłabym nie pohamować swoich hormonów. Nagle poczułam jego rękę na ramieniu.
- Słyszysz mnie? - zapytał.
- Co? Sorry, zamyśliłam się - powiedziałam i posłałam mu uśmiech nr 6.
- Pytałem czy masz jakieś plany na jutro. Bo wiesz - zawahał się - Chciałbym Cię gdzieś zaprosić...
- To ma być randka? - zapytałam z udawaną kpiną.
- Nie, to znaczy tak. Jak nie chcesz to nic nie musisz - zaczął się plątać a ja już nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.
- Jutro pracuje do 13 a później jestem wolna, więc nie mam nic przeciwko żebyś mnie zabrał na randkę - powiedziałam ciągle się śmiejąc.
- Naprawdę? Już myślałem, że mnie wyśmiejesz lub trzaśniesz po gębie za takie propozycje.
- Ojj Shannon, nie stresuj się. Jestem normalną dziewczyną i lubię chodzić na randki z takimi przystojniakami - puściłam mu oko - A teraz muszę iść na górę do Nicole, więc do jutra.
- Do zobaczenia. I wpadnijcie do mnie jak będziecie miały dzisiaj czas.

Nicole:
Wyszłam spod prysznica ok. godziny 14. Mamy tylko 4 godziny na przygotowanie. D pokoju weszła uradowana Cindy. 
- A Tobie co? - zapytałam zdziwiona.
- Fajne tatuaże - wskazała palcem na moje ciało - A jeśli ciekawi Cię co spowodowało uśmiech an mojej twarzy, to wiedz, że umówiłam się z Shannonem.
- Randka?
- Yhyym... Powiedział, że chce mnie gdzieś zabrać i zapytał czy jutro jestem wolna. Jutro pracuje do 13 więc później mam czas wolny dlatego się zgodziłam.
- Cieszę się. Ja też umówiłam się na jutro. Shemar zaprosił mnie do restauracji ale to jakoś wieczorem. 
- Fajnie. Nie cieszysz się z tego?
- Powiem Ci szczerze, że nie lubię tego typu randek. Restauracja to takie oficjalne, takie sztywne a ja bym chciała zaszaleć, zrobić coś głupiego, szalonego. Rozumiem jak na pierwszą randkę zaprosi Cię do restauracji, ale nie na każdą.
- Wiem o co chodzi - posłała mi uśmiech.
- Wiem, że dziewczyny lubią tego typu randki ale ja jestem inna. Ja zrobiłabym coś niekonwencjonalnego, coś innego ale Shemar taki nie jest. On woli iść do restauracji, zjeść coś i porozmawiać a potem myśli, że pójdę z nim do niego.
- Jak każdy facet. Myśli, że jak zaprosi Cię do restauracji to wskoczysz mu od razu do łóżka. Mam nadzieję, że Shannon taki nie jest, nie chcę się na nim zawieść. Przyznam, że trochę mi na nim zależy, chociaż nie znam go zbyt dobrze. Wiem, że jest trochę starszy ale mi to nie przeszkadza.
- Jak to mówią "miłość nie patrzy na metrykę".
- Miłość nie ale moi rodzice tak - posmutniała.
- Nie wydaje mi się żeby Shannon był taki, już prędzej posądziła bym o to Jareda.
- Ojj ale się go czepiłaś. Czemu wy się tak kłócicie i sobie dokuczacie? Czasami zachowujecie się jak dzieci, ale jak to mówią "kto się czubi ten się lubi". - zaśmiała się - Ale dzisiaj był przełom i nawet się obok niego położyłaś. No, no robicie postępy. Ałaaa! - krzyknęła gdy dostała ode mnie kuksańca w bok - Za co?
- Za głupie gadanie! Kłócimy się bo... W sumie nie wiem dlaczego. Tak jakoś wychodzi. Ja mam ciężki charakter, on też dlatego tak trudno nam ze sobą wytrzymać. Wiem, że jesteśmy dorośli, zwłaszcza on - zaczęłyśmy się śmiać - A nasze zachowanie jest czasem dziecinne, ale nic nie możemy na to poradzić.
- Ty wiesz, że przy braciach Leto nie można mówić o wieku bo są na to cięci. Shannon nie tak bardzo ale Jared.
- Wiem i trudno będzie mi się powstrzymać - powiedziałam z wrednym uśmieszkiem - A teraz choć wybrać coś na wieczór.
Weszliśmy do pokoju Amber i skierowałyśmy się do jej garderoby. Pozwoliła nam wybrać coś na dzisiejszy wieczór, bo ja nie miałam dobrych ciuchów a ona miała multum sukienek.
- O fuck. Ona ma sukienkę od Niny Ricci. chciałam sobie ją kupić ale nie było mnie na nią stać. Jest piękna - powiedziała podekscytowana Cindy.
- Jak Ci się podoba to ją sobie weź - usłyszałyśmy głos Amber za plecami - Dostałam ją ostatnio ale ani razu nie miałam jej na sobie. 
- Jesteś pewna? Może będziesz chciała ją kiedyś założyć.
- Nie no co Ty! Mówię Ci, bierz ją. Nie ma za co - odpowiedziała gdy indy zaczęła jej dziękować - A Ty moja droga - wskazała palcem na mnie - założysz tę sukienkę. 

Po godzinie byłyśmy już gotowe. Cindy miała na sobie beżowo-różową sukienkę od Niny Ricci, do tego beżowe szpilki, zieloną biżuterię i płaszcz pod jej kolor.*
Ja natomiast założyłam małą czarną od Givenchy, czarne wysokie szpilki, czarną torebkę od Louis Vuitton i dodatki w tym samym kolorze. Żeby nie zmarznąć włożyłam szary płaszczyk.*
- I było trzeba się tak stresować? - zapytała Cindy - Mamy jeszcze 2 godziny, więc mam prośbę. 
- No mów - nakazałam jej uśmiechając się.
- No bo... Shannon chciał żebyśmy wpadły do niego jak będziemy miały czas.
- W sumie to czemu nie. Wezmę butelkę Jack'a Daniels'a i możemy iść napić się przed naszą akcją. To Ty już idź a ja za chwilę do was dołączę.
_____________________________________________________________________________
Piosenka z tytułu: Jessie J - "I need this"
*Strój Cindy: Klik
 Strój Nicole: Klik

13. "Don't care if You understand, Welcome to the Master Plan"...

Rano obudził mnie zapach kawy. Otworzyłam oczy i usłyszałam, że w kuchni ktoś się już krząta. Z trudem oderwałam się od Shannona i podążyłam do tej osoby.
- Jared zrób mi kawę. Proszę! – powiedziałam do jedynej osoby która nie spała. – Ja pójdę na górę się odświeżyć i przebrać ale niedługo wrócę, nie ukrywam więc, że kawa by mi się przydała – uśmiechnęłam się i poszłam do swojej sypialni.
 Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Nie siedziałam tam długo bo w głowie siedziało mi tylko to, że na dole czeka na mnie gorąca, pyszna i pachnąca kawa. Zrobiłam lekki makijaż i wyskoczyłam z łazienki jak torpeda. Dobrze, że nikogo nie było w moim pokoju, bo zobaczyłby mnie przyodzianą tylko w tatuaże.
Podeszłam do szafy i zaczęłam się ubierać. Na początek krwistoczerwona bielizna, na to beżowe, rozszerzane u góry spodnie i biała koszulka bez żadnego nadruku. Na nogi nałożyłam grafitowe buty na koturnie, do tego beżowa torebka i grafitowa skóra. Włożyłam naszyjnik z napisem "Zombie" i bransoletkę z literkami "OMG", i złote kolczyki Chanel. * Byłam gotowa. Zeszłam na dół i usiadłam na blacie biorą do ręki kubek z gorąca kawą.
- Dziękuję – zwróciłam się do stojącego na przeciw mnie Jareda – Znów zapowiada się nudny dzień w pracy, więc zaopatrzę się jeszcze w Starbucksie bo umrę. 
- Prześwituje Ci bielizna – powiedział i wskazał na moja bluzkę przez którą oznaczał mi się czerwony stanik.
- Wiem. To celowe – puściłam mu oczko. 
- Dalej nie macie nikogo podejrzanego? – zmienił temat.
- No właśnie nie. A co gorsza, nie wiem jak zrobić mam to żeby go znaleźć. 
- Zrób tak jak na filmach – powiedział na co spojrzałam zaciekawiona aby dokończył swoją myśl. – Jeśli wszystkie ofiary widziane były w klubie „Tringle” , to zróbcie zasadzkę. 
- To nie jest takie proste Jared. Wiesz ilu ludzi wystraszymy całym oddziałem? Przecież nie wiemy jak on wygląda, praktycznie nic o nim nie wiemy. Nie możemy sprawdzać każdego, nie mamy podstaw prawnych do tego.  Właściciele mogą nas pozwać do sądu, to nie jest tak łatwe jak na filmach.
- Rozumie ale miałem na myśli co innego. Weźcie wybierzcie jakąś dziewczynę, ubierzcie ją seksownie i wyślijcie do tego klubu jako przynętę.
- Masz rację. Damy jej podsłuch, będą ją obserwować. Może nasz morderca się na to złapie. Dzięki – powiedziałam i zeskoczyłam z blatu. Pocałowałam go i wyszłam z domu zabierając kask.
Szybkim tempem dojechałam do siedziby FBI zapominając o kawie. Wpadłam do pracy jak poparzona.
- Matt, Ben chodźcie do mnie bo mam sprawę – krzyknęłam i skierowałam się do swojego gabinetu. Gabinet dzieliłam z Mattem bo był moim partnerem ale ja spędzałam w nim więcej czasu.
- Cześć. Co się stało? – zapytali.
- Hej. Słuchajcie mam pomysł. Wiem co możemy zrobić  aby coś w tej sprawie się ruszyło – powiedziałam na jednym wydechu i spojrzałam na ich pytające miny – Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Wiemy o tym tylko my troje – spojrzałam surowy wzrokiem na co się zgodzili – A więc pójdziemy do tego klubu, a raczej ja pójdę a wy będziecie mnie obserwować. Założycie mi podsłuch i zamontujecie kamerkę. Jeśli będzie tam nasz morderca to złapiemy go na haczyk. 
- To bardzo ryzykowne – zaczął Matt – ale może się udać. Kiedy chcemy to zrobić?
- No jak najszybciej.     
- Możemy nawet dzisiaj – wtrącił Ben – Mam potrzebny sprzęt, więc jedyne co trzeba zrobić to ubrać Cię jakoś seksownie aby nasz delikwent złapał się w naszą pułapkę.
- Wiem, wiem. Jestem zmuszona założyć sukienkę, więc pożyczę jakąś od Amber. Jest jeszcze jedna sprawa Matt.
- Jaka? A co do sukienki to załóż tą co miałaś na otwarciu klubu Twojej siostry – uśmiechnął się.
- Miała na sobie sukienkę? – zapytał Ben.
- Stary i to jaką. Wyglądała jak dziewczyna z rezydencji Playboya.
- Załóż ją! – szybko dodał Collins przez co zaczęłam się śmiać.
- Przestańcie! Wcale nie wyglądałam tak szałowo – wytknęłam im język – Matt chodzi o to, że jak pójdę tam sama to będzie wyglądało to podejrzanie. Powiem otwarcie potrzebna mi Cindy. 
- Podjedź do niej po pracy, jest w domu. Zapytaj jej czy pomoże. 
- Ok. Dobra ja jadę się przygotować. Jak ktoś będzie o mnie pytał to powiedzcie, że źle się czułam czy co tam innego zdołacie wymyślić. Spotykamy się o 18 u mnie. Do zobaczenia – powiedziałam i wyszłam z biura. 
Wsiadłam na motocykl i pojechałam do Cindy. Po drodze nie ominęłam już Starbucksa i kupiłam dwie kawy. Dla mnie Iced White Chocolate Mocha a dla Cindy jej ulubioną Caramel Frappuccino. Kilka minut później byłam już pod jej domem. Wzięłam kawy i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi i pocałowała na powitanie. Odkąd się poznałyśmy stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami, dzwonimy do siebie, rozmawiamy, spotykamy się. Bardzo ją polubiłam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę o co chcę ją prosić. Nie mogę tego zrobić bo jest to bardzo ryzykowne posunięcie z naszej strony, nie chce jej niepotrzebnie narażać. 
- Cześć, co Cię tu do mnie sprowadza? Ładnie wyglądasz.
- Hej. Dzięki, Ty też. Tak wpadłam pogadać – powiedziałam i odpaliłam papierosa.
- Yhyymm... Już to widz. Trochę Cię poznałam i zawsze gdy Cię coś trapi pijesz
 ze Iced White Chocolate Mocha Starbucksa. W innym wypadku wybierasz Flavored latte. 
- Wiesz, nie myślałam, że ktoś to zauważy. Ok jest sprawa ale teraz zwątpiłam w o, bo nie chcę Cię narażać na niebezpieczeństwo. 
- Mów o co chodzi i nie pierdol – zaśmiała się.
- No więc... Dzisiaj wieczorem razem z Mattem i Benem robimy akcję. Chcemy złapać tego mordercę kobiet no i ja będę przynętą. Oczywiście będę miała podsłuch i kamerkę aby mnie wszystko uwiecznione na taśmie,. Ale jeśli pójdę tam sama to będzie to podejrzane. Dlatego chciałam abyś Ty tam ze mną poszła, lecz to chyba głupi pomysł. Nie powinnam Cię narażać tylko dlatego, że  ja chcę go dopaść.
- Co Ty gadasz. Zawsze chciałam wziąć udział w takiej akcji jako przynęta ale Matt nigdy mi nie pozwalał – zaśmiałyśmy się – A poza tym trochę adrenaliny mi nie zaszkodzi.
- Tak? No to super. Zbieraj się w takim razie, pojedziemy do mnie się przygotować i jeszcze chwilę się zdrzemnąć o oczy mi się kleją.
- Ale ja nie mam co założyć. To trochę mi zajmie.
- Jaki masz rozmiar buta?
- 36.
- No to tak jak ja. Sukienki weźmiemy od Amber a buty pożyczę Ci swoje. Mam dość pokaźną kolekcję. Zabierz tylko najpotrzebniejsze rzeczy tzn. Dokumenty, telefon, portfel i jedziemy.
- No ok. – powiedziała i poszła na górę. 
Wróciła po ok 8 minutach. Zdążyłyśmy wypić  kawę i wyszłyśmy. Dobrze, że Matt miał kask w domu bo ja nie wzięłam drugiego dla Cindy. Mogłyśmy zatem spokojnie pojechać do mnie. Po ok. 15 minutach byliśmy już pod domem Amber i Braxtona. 
- Aha... Zapomniałam Ci powiedzieć, że wczoraj był tutaj maraton filmowy jak co piątek, więc  jeszcze większość śpi. Jest dopiero po 9, więc tylko nieliczni już wstali.
- Nie ma sprawy. Jakby co to pomogę Ci sprzątnąć.
Weszłyśmy do środka. Było tak cicho, że usłyszeć można było bicie naszych serc. Rozejrzałam się po salonie, niektórzy jeszcze spali. W kuchni dalej krzątał się Jared. Poszłyśmy więc tam aby nie zbudzić śpiochów.  
- Cześć – powiedział do Cindy – Miło, że jesteście, będę miał z kim porozmawiać. Napijecie się czegoś? – zapytał słodko się uśmiechając.
- Słodki jest. Nie wiem czemu co chwila się z nim kłócisz – szepnęła mi na ucho Cindy, na co tylko uniosłam kąciki ust. 
- A gdzie pozostali? – spytałam wskazują palcem na salon.
- Tomo z Vicky pojechali do domu bo dzisiaj przyjeżdża jego przyszła teściowa i musieli ogarnąć mieszkanie. Ricca natomiast poszła przygotować się do jakieś randki.
- No proszę, tak szybko? – zaśmiałam się na co Jared spojrzał podejrzliwie – Przykro mi Jared ale Ricca niedługo nie będzie już singielką, straciłeś swoją szansę na cokolwiek. Wczoraj wpadła w oko Davidowi, więc dałam mu jej numer telefonu. Najwidoczniej już się umówili. I dobrze bo to super facet.
- Nie wątpię – tym razem on się zaśmiał – To napijecie się czegoś?
- Ja poproszę kolejną kawę.
- Ja też – wtrąciła Cindy.
Wzięliśmy swoje kubki i poszliśmy do salonu. Ja rozłożyłam się na kanapie a do mnie dosiadł się Jared. Cindy zaś poszła na przeciwległą kanapę do Shannona. Widać, że tę dwójkę coś do siebie ciągnie.
- Umieram. Piję już trzecią kawę a chce mi się spać.
- Noo mi też... – powiedziała Cindy po czym ziewnęła – Tylko Ty Jared jesteś rannym ptaszkiem.
- Mi też się oczy kleją, w końcu to dopiero 9 rano.
- Wiecie co? – zaczęłam – Dopijmy kawy, zapalmy i się zdrzemnijmy. Po co mamy siedzieć i gapić się w sufit skoro możemy przeznaczyć ten czas na jakże dla nas ważny sen.
- Dobry pomysł – odpowiedzieli chórem.
Wypiliśmy kawy, spaliliśmy papierosa tzn. Ja i Cindy spaliłyśmy bo Jared nie chciał, po czym poszłam do ogrodu sprzątnąć koc i śmieci po wczorajszym wieczorze.
Weszłam do salonu i zauważyłam, że Shann już nie śpi.
- Jak się spało? – zapytałam.
- Dobrze ale krótko – powiedział uśmiechając się.
- No to dobrze. Jest sprawa. Pewnie będziesz leżał jeszcze na kanapie a potrzebne jest trochę miejsca bo my też chcemy się położyć. Musisz się trochę przesunąć bo ona nie będzie miała gdzie się walnąć. 
- Kto? – zapytał zaciekawiony.
- Ja – odpowiedziała Cindy zza jego pleców.
- O cześć. Pewnie, że miejsce się znajdzie. Dla ciebie zawsze – uśmiechnął się szarmancko i przesunął tak aby Cindy mogła się położyć.
- Otwieram drzwi do ogrodu żeby tu się przewietrzyło, więc trzymajcie koc – podałam im jeden, drugi natomiast Jaredowi.
Ogarnęłam wzrokiem jeszcze salon i gdy upewniłam się, że nie ma aż takiego bałaganu położyłam się na kanapę obok młodszego Leto.
- Posuń się trochę grubasie – powiedziałam przekomarzając się z nim. 
- Grubasie? Zaraz będziesz leżała na podłodze za te słowa. Przeproś... – odpowiedział i próbował zepchnąć mnie z kanapy. Gdy już byłam nad podłogą, wydarłam się.
- Przepraszam no! Jared wciągnij mnie z powrotem – posłuchał i chwilę później wtuliłam się w niego i próbowałam zasnąć. 
Nie mogłam się wygodnie ułożyć, odwróciłam się plecami do Jareda myśląc, że może tak zasnę.
- Ejj no! Musisz wypinać ten swój gruby tyłek? – usłyszałam za plecami – Teraz mam mniej miejsca – dokończył i mnie w niego uszczypnął.
- Ała... Nie mam grubego tyłka, on jest zajebisty – uśmiechnęłam się – A jak Ci się nie podoba to też się odwróć.
- Jakoś przeżyję – zaśmiał się – Ale wolę jak nie jesteś do mnie odwrócona w ten sposób.  
- A co? Włącza Ci się wtedy alarm do działania? – powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Bardzo śmieszne... Nie rucham każdej która się do mnie wypnie albo rozłoży nogi.
Przyznam, że zrobiło mi się głupio. Odwróciłam się z powrotem do niego i cmoknęłam go w usta
 - Przeprasza. Wiem, że taki nie jesteś, w końcu się z Tobą przyjaźnie i jeszcze nie uprawialiśmy seksu – uśmiechnęłam się co odwzajemnił. Objął mnie ramieniem a, że nie mogłam zasnąć, włączyłam pilotem wieżę i puściłam muzykę

________________________________________________________________________
Piosenka z tytułu Adam Lambert - "Master Plan"
* Ubranie Nicole do pracy: Klik

12. "Old friend, Why You, so shy?"...

Minął miesiąc odkąd przyjechałam do Los Angeles. Wszystko na chwilę obecną jest w jak najlepszym porządku prócz pracy.  W dalszym ciągu nikogo nie znaleźliśmy aby go oskarżyć o tę zbrodnię.  Natomiast udało się nam uratować jedną dziewczynę Ricce.  Opiekuję się nią teraz bo nie ma gdzie mieszkać i nie ma pracy. O przysługę poprosiłam braci Leto,  którzy z miłą chęcią udostępnili jej jeden ze swoich pokoi. Z braćmi Leto mam super kontakt,  jesteśmy przyjaciółmi czego nigdy bym się nie spodziewała.  Z tego co zauważyłam jeden z nich ma chrapkę na swoją współlokatorkę. Shannon zaś co chwila myślami gdzie indziej, zapewne u swojej ukochanej. Niestety nie powiedział mi kim ona jest i czy w ogóle jest...
Za dwa tygodnie chłopaki wyjeżdżają  w trasę,  zabierając Amber. Ja niestety nie mogę jechać bo mam pracę. Teraz siedzę w domu z Amber,  Braxtonem,  Jaredem, Riccą, Shannonem, Tomo i Vicky oczekując na gościa którego zaprosiła Amber. Cały czas byłam zamyślona bo nie wiedziałam kogo mam się spodziewać. Nagle usłyszałam dzwonek drzwi. Chciałam już wstać i otworzyć ale Amber mnie uprzedziła. Do pokoju wszedł przystojny brunet a ja po chwili zrozumiałam kto to jest.
 - Aaaa – wydarłam się – David!
- Nicole, kochanie – wykrzyczał i ruszył w moją stronę. Padłam mu w ramiona i nie mogłam przestać obdarowywać go całusami co nie uszło uwadze zgromadzonych tam ludzi.
- Jak ja Cię dawno nie widziałam! Stęskniłam się za Tobą Misiek! Co tam u Ciebie? Opowiadaj co porabiasz? - Przez chwilę nic nie mówił tylko wpatrywał się we mnie. - No co nic nie mówisz? Chodź, poznam Cię z moimi znajomymi. A więc po kolei Amber znasz, obok niej jej wspaniały narzeczony Braxton Olita, to Jared Leto, pewnie znasz z gazet - uśmiechnęłam się - to jego brat Shannon, też pewnie znasz. Obok Tomo Milicević i jego narzeczona Vicky a ta młoda dama to Ricca – przedstawiłam wszystkich – A to David – powiedziałam do znajomych. Widziałam pytający wzrok Shannona i Tomo. Każdy prócz Amber zastanawiał się pewnie kim jest ten przystojniak a ja ich męczyłam nie mówiąc im. Chwilę później nikt już nie zawracał sobie głowy nowym przybyszem i każdy zaczął przygotowywać się do prawie co piątkowego seansu filmowego.
Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na film, dlatego wzięłam popcorn i pociągnęłam Davida do ogrodu aby trochę pogadać. Chciałam się dowiedzieć co u niego słychać i jak mu się żyje.

Jared:
Zobaczyłem jak bierze popcorn i wychodzi  z tym Davidem do ogrodu.
- Kto to jest? – zapytałem z nadzieją, że ktoś mi odpowie – Skądś go kojarzę.
- To były partner a zarazem były chłopak Nicole – odpowiedziała mi Amber. Kojarzysz go bo to dobry tancerz. Występuje w pokazach i teledyskach. Jest wielokrotnym mistrzem Ameryki w tańcach latynoamerykańskich, oczywiście wraz z Nicole. Otworzył też swoją szkołę tańca tutaj w L.A. Teraz jest to najlepsza szkoła tańca towarzyskiego w Stanach Zjednoczonych.
- No możliwe, że stąd go kojarzę. Nicole też tańczy? Nigdy się tym nie chwaliła.
- Tak. To znaczy tańczyła, teraz już chyba przestała – powiedziała starsza z sióstr Wattson – Ok co oglądamy? – zapytała po chwili zmieniając temat.
Ciekawych rzeczy się dowiaduję o tej dziewczynie. Jest w niej coś takiego co wyróżnia ją od innych dziewczyn jakie znam.

 Nicole:
Pociągnęłam go za sobą do ogrodu
- Napijesz się czegoś? – spytałam – Jakiś napój, kawa, herbata a może coś z procentami?
- Może być pepsi bo jestem samochodem.
Weszłam do środka i poszłam do kuchni w której urzędował Jay.
- Podaj mi z lodówki pepsi – powiedziałam do niego uśmiechając się - I jak możesz to jeszcze lód.
Podał mi to wszystko po czym powiedział.
- Fajne ma tatuaże ten David.
- Naprawdę? Podobają Ci się? – zapytałam na co przytaknął kiwnięciem głowy – Pierwszy zrobiłam mu ze 3 lata temu a później już jakoś poszło – zaśmiałam się.
- Jesteś tatuażystką? Fajnie. Czegoś jeszcze się o Tobie dowiem ciekawego?
- Z pewnością. A teraz przepraszam bo David czeka – rzuciłam wychodząc z kuchni i kierując się do ogrodu. Wzięłam z szafy koc i poszłam do niego. David siedział na trawie i wpatrywał się w gwiaździste niebo.
- Jestem i wzięłam koc – powiedziałam rozkładając o na ziemi.
Usiadł pierwszy a ja jeszcze wróciłam do domu po telefon. Wróciłam do ogrodu i usiadłam na przeciw niego.
- Co Ty robisz? – spytał na co zrobiłam minę typu „WTF?” – Siadaj jak zawsze – dopowiedział i się uśmiechnął.
Usiadłam pomiędzy Jego nogami, plecami opierają się o Jego klatkę piersiową. Tak jak za starych, dobrych czasów.
- Opowiadaj co tam u Ciebie słychać ślicznotko. Z roku na rok jesteś co raz ładniejsza. Ile to my się nie widzieliśmy?
- Dzięki. Dokładnie nie widzieliśmy się 10 miesięcy, bo byłeś u mnie ostatnio w sierpniu. U mnie po staremu, ciągle pracuję w policji a teraz jeszcze w FBI.
- Nieźle, nieźle. Tańczysz? Tatuujesz? Śpiewasz?
- Nie. Jakoś nie mam na to czasu. Teraz pomagam FBI szukać mordercy  kobiet i jakoś nie mam czasu na nic innego. Ale ostatnio śpiewałam na otwarciu klubu Amber. Nie uwierzysz z kim! Z samą Jessie J.
- Fajnie. A już myślałem, że udało Ci się zaśpiewać z Adamem Levine’m – zaśmiał się na co dostał kuksańca ode mnie – Uwielbiam Jessie  tak jak Ty Adama. Ma zajebisty głos. A co śpiewałyście?
- Nobody’s Perfect z jej repertuaru.
- Znam. Uwielbiam jej piosenki. Najbardziej to chyba „Sexy Silk”, powinnaś ją zaśpiewać w takim sexy wdzianku – powiedział za co znów dostał.
- Dobrze wiesz, że sukienki zakładam tylko wtedy kiedy muszę.
- Wiem i nie mogę pojąć czemu. Takie nogi jak Ty masz powinno się eksponować.
- Ale ja nie lubię! Koniec gadania o mnie, mów co u Ciebie.
- U mnie też po staremu. Dalej prowadzę szkołę tańca, mamy co raz więcej uczniów. Wpadnij kiedyś do nas to pokażemy młodym jak tańczą zawodowcy. Za jakiś tydzień będę niedaleko Grangeville robić akcję dla dzieci chorych na białaczkę. Fajnie by było jakbyś ze mną zatańczyła.
- To nie jest dobry pomysł – powiedziałam.
- Nicole. Ne będziesz robiła tego ani dla mnie ani dla siebie tylko dla tych dzieci. Proszę! Fajnie by było jakby Twoi kumple zagrali tam dla dzieciaków. No i gdyby pojawiła się tam ta blondynka co siedzi w salonie. Chyba, że ma chłopaka.
- Spodobała Ci się Ricca? Zawsze miałeś słabość do blondynek – zaśmiałam się.
- Ty mi się podobałaś, chociaż jesteś brunetką. No ale nie zawsze jest tak jak być powinno. Jak patrzę na Ciebie teraz to mógłbym się zakochać w Tobie ponownie. Ale co mi z tego jeśli znów byłoby to uczucie jednostronne – posłał mi blady uśmiech.
- David... – zaczęłam z trudem  bo do oczu napłynęły mi łzy – To nie tak miało być, ja nie chciałam. Przepraszam!
- Wiem, wiem. To ja przepraszam! Już sobie to wyjaśniliśmy a ja znów do tego wracam. Zanim wyjdę mam prośbę, zaśpiewaj mi..
- Co?
- No słyszałaś. Zaśpiewaj mi. Dawno nie słyszałem Twojego głosu – powiedział przytulając mnie mocniej do siebie.
So scared of breaking it that you won't let it bend

I wrote two hundred letters I will never send 
Sometimes these cuts are so much deeper than they seem 
You’d rather cover up, I’d rather let them bleed

So let me be and I’ll set you free oh yeah 
I am in misery there ain’t nobody who can comfort me oh yeah 
Why won't you answer me? the silence is slowly killing me oh yeah

Girl you really got me bad, you really got me bad 
I’m gonna get you back, I’m gonna get you back

Your salty skin and how it mixes in with mine 

The way it feels to be completely intertwined 
Not that I didn’t care, it’s that I didn’t know 
It’s not what I didn’t feel it's what I didn’t show
Why do you do what you do to me yeah 

Why won't you answer me answer me yeah 
Why do you do what you do to me yeah 
Why won't you answer me answer me yeah” *

-Czemu akurat tę piosenkę wybrałaś? – zapytał wstając z koca i kierując się do domu.
 - Bo to była jedna z piosenek, której ciągle słuchaliśmy – spojrzał na mnie zdziwiony – David. Pamiętam wszystko co było między nami – uśmiechnęłam się.
- Ja też...  Miło mi było ale już muszę się zbierać – powiedział już do wszystkich zgromadzonych w salonie na co otrzymał krótkie „cześć”.  – Dzięki za wszystko. Tu masz mój numer i odezwij się w sprawie tego występu dla dzieci. Do zobaczenia – powiedział po czym pocałował mnie w policzek i poszedł.
Ja wróciłam do salonu gdzie kontynuowany był seans filmowy. Zauważyłam wolne miejsce na kanapie obok Shannona i położyłam się obok niego.
- „Teoria chaosu” – wyszeptałam – Uwielbiam ten film.
- Ja też ale to już końcówka. Za chwile będzie „Don Juan DeMarco” który Ricca wybrała.
- Zajebiście. Johnny Depp jest moim ulubionym aktorem.
- Nie mów tego przy Jaredzie – powiedział po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
W trakcie filmu z Johnnym Deppem przytuliłam się bardzo mocno do Zwierzaka po czym nie wiadomo kiedy zasnęłam.

_______________________________________________________________________
Piosenka z tytułu: Adele - "Someone like you".
* "Misery" - Maroon 5

11. "She says she's no good with words but I'm worse"...

Jared:
Podszedłem do Nicole i zapytałem czy zatańczy, zgodziła się . Los chciał, że z głośników poleciała wolna piosenka a DJ dodał dedykację od Amber dla Nicole. Widocznie musiała lubić tę piosenkę. Przybliżyłem się do niej i lekko przyciągnąłem ją do siebie, nie opierała się. Obydwoma rękami opasałem jej biodra, ona zaś jedną rękę trzymała na mojej łopatce a drugą przyłożyła do mojej klatki piersiowej. Po chwili wtuliła się we mnie przez co mogłem omamić się jej zapachem. Tańczyliśmy gdy nagle usłyszałem jak śpiewa refren tej pięknej piosenki:
- "All by myself, don't wanna be. All by myself anymore." * Niestety nie mogłem usłyszeć jak dobrze jej idzie ale słyszałem, że zna słowa tego utworu. Tańczyło mi się z nią niesamowicie choć ja nie byłem najlepszym tancerzem. Boże ależ ona miała seksowne ciało, z trudem się od niego oderwałem gdy piosenka się skończyła.
- Dziękuję za taniec - powiedziałem uśmiechając się i puszczając jej oko.
- Ja tez dziękuję - odpowiedziała tym samym i odeszła.
Podszedł do mnie Shann z głupim uśmieszkiem i zaczął prawić swoje kazania.
- Ojj Młody, Młody. Jeszcze chwila a byś się na nią rzucił a te Twoje niewyżyte łapy zjechały by z jej bioder na jej piekielnie zgrabny tyłek.
- Shannon zamknij się! - warknąłem - Ona jest inna. Nie chcę się z nią przespać. No może chcę ale bardziej zależy mi na tym aby się z nią zaprzyjaźnić. Fajnie mi się z nią gada i umie wysłuchać, nie uważasz, że dobrze mieć kogoś takiego?
- Dobrze mieć kogoś takiego jak ona. Mi się poszczęściło - odpowiedział a widząc mój zdziwiony wzrok dodał - Opowiem Ci wszystko w domu. A teraz spójrz tam - wskazał palcem miejsce przed nami - Ktoś chyba kradnie Twoją przyjaciółkę.
Spojrzałem na wskazane miejsce i zobaczyłem ją w objęciach jakiegoś mężczyzny. Wysoki, nawet przystojny i ciemnoskóry facet który bądź co bądź do niej pasował.

Nicole:
- Dziękuję za taniec - powiedział nagle z szarmanckim uśmiechem i puszczając mi oko.
- Ja też dziękuję - Odpowiedziałam również się uśmiechając i puszczając mu zalotnie oko. Nagle w tłumie zauważyłam Shemara i przypomniałam sobie, że zostawiłam go na górze. Podeszłam do niego i rozłożyłam ręce dając znak, że chcę go przytulić. Długo nie trzeba było czekać, podszedł i od razu się przytulił.
- Nie gniewasz się? - spytałam.
- Nie no co Ty. Chodź zatańczyć - powiedział.
Tańczyliśmy kilka piosenek gdy nagle Shemar powiedział, że musi iść bo dzisiaj ma jakieś zdjęcia na planie filmowym. Trochę posmutniałam ale była 2 w nocy, więc dużo osób szło dlatego nie miałam mu tego za złe. Na parkiecie zostali nieliczni tak jak przy stolikach. Jeden przykuł moją uwagę i postanowiłam tam iść.
- O patrzcie kto do nas dołączył. Moja siostrzyczka która jak zwykle mnie nie zawiodła - powiedziała Amber podchodząc do mnie i mnie całując.
- Ojj tam, ojj tam. Przestań mi już słodzić bo się zarumienię - zaśmiałam się.
- Dobrze wiemy, że nie zarumienisz się bo Ty tego nie robisz za często. Trudno Cię zawstydzić i tylko nielicznym się to udaje.
- Po alkoholu rozwiązuje Ci się język - posłałam jej uśmiech.
- Im bardziej jej się on rozwiąże, tym więcej będziemy o Tobie wiedzieć Miśku - powiedział Shanni i przytulił mnie co nie uszło uwadze wszystkich tam zgromadzonych.
- A Ty co Shannon się tak kleisz do mojej siostry co?
- Bo myśli, że dalej jest przystojnym amantem i, że każda na niego leci - usłyszałam za plecami głos Jareda na co wszyscy zareagowali śmiechem. Wszyscy prócz Zwierzaka.
- Wy dwaj - znów usłyszeliśmy głos Am - Macie się nie zbliżać do niej. Jak się dowiem, że któryś z was ją pocałuje albo coś więcej to urwę wam waszą męskość a potem was zabiję.
- A może byś już skończyła z piciem alkoholu dzisiaj co? A tak w ogóle to umiem o siebie zadbać i sama wybieram z kim chcę się całować - powiedziałam najdelikatniej jak umiałam posyłając jej słodki uśmiech.
- Wiem, wiem siostrzyczko. I mam nadzieję, że nie byłabyś tak głupia żeby całować się z takimi lowelasami pożal się Boże - zaśmiałyśmy się widząc ich miny - Nie no chłopaki żartowałam. Jesteście fajni ale nie chciałabym takich szwagrów.
- Jedźmy już do domu - wtrącił Braxton.
- Jeszcze nie! Kochanie, to mój dzień i muszę się nim nacieszyć.
- Am wracajmy. Ja muszę być już dzisiaj w pracy a chciałabym jeszcze się wyspać, co pewnie będzie niemożliwe. Zamówić taksówkę?
- Nie. Ja was podwiozę - odpowiedział Jared - Nie piłem i mam samochód, ten którym przyjechałaś więc nie ma sensu brać taksówki.
- To dobry pomysł - wtrąciła Amber - Zbierajmy się i jedźmy.

Jechaliśmy do domu a oczy same mi się zamykały. Byłam strasznie zmęczona i żałowałam, że nie pojechałam wcześniej z Mattem i Cindy.
- Jesteśmy - usłyszałam głos Braxtona i otworzyłam oczy. Wyszliśmy z auta i podążyliśmy w stronę domu.
- Moja torebka. Została w aucie - krzyknęła Am.
- Idźcie do domu a ja po nią wrócę. Połóż ją do łóżka i nie dawaj więcej alkoholu - dopowiedziałam na ucho Olicie i poszłam do domu braci Leto.
Weszłam do garażu, który właśnie się zamykał i widziałam jak Jared wysiadał sam z auta bo Shann wyszedł z nami.
- Mogłabym wziąć torebkę Amber, która została na tylnym siedzeniu?
- Nicole? Ale mnie wystraszyłaś. Pewnie, że możesz.
Otworzyłam więc drzwi i schyliłam się po torebkę która była po drugiej stronie. Starałam się zrobić to jak najseksowniej a, że miałam krótką sukienkę i szpilki to wyszło mi znakomicie. Co wywnioskować mogłam po minie i wzroku Jareda.
- Dzięki wielkie no i już nie przeszkadzam - powiedziałam i chciałam wyjść ale przypomniałam sobie, że nie wyjdę tędy bo drzwi od garażu się zamknęły - Mógłbyś? - zapytałam wskazując na nie.
- Nie przeszkadzasz. Chodź wyjdziesz głównym wejściem bo nie będę już tych otwierał. A tak w ogóle to jak Ci się podobało dzisiejsze otwarcie? - zapytał wskazując ręką kanapę.
- Było fajnie. Trochę się denerwowałam występem ale poszło chyba dobrze.
- Szczerze mówiąc to n wiem bo się spóźniłem. Napijesz się czegoś?
- W sumie to powinnam już iść bo dzisiaj do pracy, ale jednego nie zaszkodzi chyba wypić. Możesz nalać whiskey.
- A czym się zajmujesz, jeśli mogę wiedzieć? Jesteś aktorką? Modelką? Czy piosenkarką?
- Żadną z wymienionych. Jestem patologiem i pracuję w policji w Grangeville. Aktualnie jednak pomagam FBI w poszukiwaniu mordercy.
- Naprawdę? A czym dokładnie zajmuje się patolog?
- Robi sekcje zwłok. Czyli jest lekarzem tych co już go nie potrzebują - zaśmiałam się widząc jego minę.
- Yyy... Żartujesz tak? - zapytał na co ja pokiwałam przecząco głową i wyjęłam z torebki odznakę.
- Musisz mieć mocną psychikę. Ja bym chyba nie mógł pracować w tym zawodzie bo to by mnie obrzydzało. Przecież to są martwi ludzie a Ty ich kroisz.
- To tylko się wydaje obrzydliwe, ale jeśli robisz to o czym zawsze marzyłeś to jest to coś pięknego.
- Dobrze powiedziane. No to wypijmy za to co kochaliśmy, co kochamy i co będziemy kochać - powiedział i podniósł szklankę w toaście. Zawtórowałam mu i już po chwili poczułam ciepło w przełyku, które spowodował Jack Daniels.

Jared:
- Mam pytanie - zacząłem - Czemu nie powiedziałaś mi wtedy na balkonie, że to Ty?
- A co by to zmieniło? - odpowiedziała wymijająco.
Kurwa ale ona jest tajemnicza. Nie wiem już co zrobić by ją poznać a tak bardzo chciałbym to zrobić. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym Nicole poszła do domu przespać się chociaż te kilka godzin. Była zmęczona co widać było gołym okiem, więc jej nie zatrzymywałem. Szczerze mówiąc to wyczułem, że nie za bardzo mnie lubi więc dlatego też nie naciskałem.
Usiadłem na kanapie i dolałem sobie whiskey, po czym rozkoszowałem się jej smakiem. Zamknęłam oczy i usłyszałem dźwięk telefonu. Wyjąłem z kieszeni swoje BlackBerry i odczytałem wiadomość:
"Przemyśl to jeszcze Jaredku. Tęsknię. Allyson."
Nie chciało mi się nawet jej odpisać. Koniec to koniec, niech sobie to uświadomi sama bo ja nie mam zamiar tego robić. Po rozmowie z samym sobą poszedłem do łazienki się wykąpać a potem poszedłem spać. Zasnąłem w bardzo szybkim tempie, zmęczenie dało o sobie znać. Jednak przed snem zaopatrzyłem się w butelkę mineralnej, bo zapewne rano będzie chciało mi się pić.

___________________________________________________________________________
Piosenka z tytułu: "Dance, Dance" - Fall Out Boy
* "All By Myself"  - Celine Dion.

10. "Cause you know that you've heard it before"...

Goście zebrali się już przed 20. Z tego co zdążyłam zauważyć przybyli: 50 Cent, Nicole Scherzinger i Lewis Hamillton, Megan Good, Gerard i jego ekipa, Orlando Bloom i Miranda Keer i wiele, wiele innych znanych ludzi. Gdy klub był już wypełniony Am zaczęła przemawiać.
- Witam wszystkich. Dziękuję bardzo za przybycie i mam nadzieję, że będziecie świetnie się bawić. A teraz zapraszam na pierwszy występ w tym klubie. Bardzo chciałam aby te dwie dziewczyny bliskie memu sercu zaśpiewały razem i oto przed wami, na scenie występują: Moja przyjaciółka Jessie J oraz moja siostra Nicole.
Pierwsza wyszła Jessie i zaczęła śpiewać pierwszą zwrotkę i refren:
"When I'm nervous I have this thing, yeah I talk too much
Sometimes I just can't shut the hell up
It's like I need to tell someone anyone who'll listen
And that's where I seem to fuck up
Yeah, I forget about the consequences
For a minute there I lose my senses
And in the heat of the moment
My mouth starts, going the words start flowing

But I never meant to hurt you
I know its time that I learnt to
Treat the people I love like I wanna be loved
This is a lesson learnt

I hate that I let you down and I feel so bad about it
I guess karma comes back around
Cuz' now I'm the one that's hurting - yeah
And I hate that I made you think that the trust we have is broken
Don't tell me you can't forgive me cuz' nobody's perfect 
No, no, no, no, no, no, no
Nobody's perfect, no!
"
Następnie na scenę weszłam ja... Odśpiewałam drugą zwrotkę i refren.
- "
If I could turn back the hands of time 
I swear I never would have crossed that line 
I should have kept it between us
But no, I went and told the whole world how I'm feeling
So I sit and I realize with these tears falling from my eyes
I gotta change if I wanna, keep you forever - I promise that I'm gonna try

But I never meant to hurt you
I know it's time that I learnt to
Treat the people I love like I wanna be loved
This is a lesson learnt

I hate that I let you down and I feel so bad about it
I guess karma comes back around
Cuz' now I'm the one that's hurting - yeah
And I hate that I made you think that the trust we have is broken
So don't tell me you can't forgive me cuz' nobody's perfect
No, no, no, no, no, no, no
Nobody's perfect"
Po czym obie zaśpiewałyśmy 3 zwrotkę i kolejne refreny.
- "
I'm not a saint no not at all
But what I did it wasn't cool
But I swear that I'll never do that again to you
I'm not a saint no not at all
But what I did it wasn't cool
But I swear that I'll never do that again to you

I hate that I let you down and I feel so bad about it

I guess karma comes back around
Cuz' now I'm the one that's hurting - yeah
And I hate that I made you think that the trust we have is broken
Don't tell me you can't forgive me cuz' nobody's perfect , no
And I hate that I let you down and I feel so bad about it
I guess karma comes back around
Cuz' now I'm the one that's hurting - yeah
And I hate that I made you think that the trust we have is broken
Don't tell me you can't forgive me cuz' nobody's perfect" *

Cały stres ze mnie zszedł już po pierwszych wersach mojej kwestii. Czułam się wyluzowana i śpiewałam nie przejmując się tak dużą i znaną widownią. Śpiewając ostatnie słowa piosenki spostrzegłam Jareda. Chyba ktoś się spóźnił - pomyślałam. Czułam się dziwnie bo nie spuszczał ze mnie wzroku. Spojrzałam na Cindy, która się do mnie uśmiechała i pokazywała, że jest dobrze. To podniosło mnie na duchu. Przestałyśmy śpiewać i wszyscy zaczęli klaskać a ja byłam zadowolona z siebie bo nawet dobrze mi poszło. Jess przytuliła mnie po czym zeszłyśmy ze sceny.
- No i po wszystkim. Było mi bardzo miło i przyjemnie z Tobą zaśpiewać - powiedziała do mnie - Trzeba to kiedyś powtórzyć.
- Z miłą chęcią - odpowiedziałam - Przyznam, że to było jednym z moich marzeń aby z Tobą zaśpiewać. Bardzo szanuję Cię jako artystkę i jak dla mnie masz bardzo nietypowy i wspaniały głos a Twoje piosenki są wspaniałe.
- Dziękuję. Miło mi to słyszeć. A co do tego, że jest nietypowy to nie za bardzo się zgodzę bo Ty masz bardzo podobny głos do mojego - odpowiedziała po czym przytuliła mnie i pocałowała. Rozstałyśmy się i poszłam w stronę gdzie mignęła mi sylwetka Amber.

Jared:
- Hej Jared, cześć Shann - przywitała się Amber - Jak się bawicie? Podobał wam się występ?
- Cześć. Niestety nie widziałem całego występu ale zdołałem usłyszeć " Don't tell me you can't forgive me cuz' nobody's perfect" - zacząłem udawać dziewczyny które śpiewały - No i zauważyłem piękne kobiety na scenie - powiedziałem podnosząc brwi.
- Cały Leto - skomentowała po czym zaczęła szeptać o czymś z Shannonem. Próbowałem coś usłyszeć ale muzyka trochę za głośno grała, więc nie zdołałem. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem.
- O czym szepczecie?
- Yyy... Pytałam się Shannona czy nie widział gdzieś mojej siostry - powiedziała wyraźnie zakłopotana Am.
To siostra Amber tu jest? Ten mały, gruby pączek gdzieś się tu szwenda? Mimowolnie się zaśmiałem co nie uszło ich uwadze. Spojrzeli na mnie pytająco.
- To pontonik jest tutaj? - zapytałem chichocząc - Przyjechała na otwarcie? Może znajdzie tu jakiegoś księcia?
- O to się nie martw - powiedział ktoś za moimi plecami a ja poczułem się niezręcznie, bo wiedziałem, że to ona - Tylko nie wiem co Cię może obchodzić moje życie.
Odwróciłem się a moim oczom ukazała się ta sama piękna dziewczyna z którą rozmawiałem na balkonie u Gerarda, z którą dzieliłem pokój i która śpiewała dziś na scenie. Wyglądała niesamowicie seksownie.
- Nicole to nie tak - próbowałem się tłumaczyć ale ona nie chciała słuchać. Odwróciła się i poszła.

Nicole:
- To pontonik jest tutaj? Przyjechała na otwarcie? Może znajdzie tu jakiegoś księcia?
No i się zaczęło. Nie obwiniam Am, bo prędzej czy później i tak by się wydało, że przyjechałam. Wolałam jednak żeby to było później.
- O to się nie martw - odpowiedziałam wkurwiona po czym szybko dodałam - Tylko nie wiem co Cię może obchodzić moje życie.
Odwrócił się i widziałam na jego twarzy zdziwienie, na mojej zaś pojawił się triumf. Próbował się tłumaczyć ale go nie słuchałam i odeszłam czym prędzej. Wzięłam szklankę whisky, wyszłam na zaplecze i zapaliłam papierosa.
- Nie chciałem Cię obrazić - usłyszałam za plecami głos Jareda i wyczułam w nim skruchę.
- Nie potrafisz mnie obrazić. Zbyt mało dla mnie znaczysz, żeby Ci się to udało - odrzekłam -mieniłam się, wydoroślałam i nie mam zamiaru siedzieć cicho jak ktoś mnie obraża.
- Czemu nie powiedziałaś, że to Ty, wtedy u Gerarda? Wiedziałem, że Cię skądś kojarzę ale nie wiedziałem skąd. Tam na balkonie rozmawiało mi się z Tobą wspaniale. Pierwszy raz otworzyłem się przed kimś nieznanym. Myślałem, że mnie wyśmiejesz ale Ty po prostu słuchałaś. Wtedy pomyślałem, że tego było mi trzeba. Potrzebowałem kogoś kto mnie wysłucha, porozmawia ze mną i zwierzy mi się abym i ja mógł wysłuchać i pocieszyć kiedy będzie trzeba. Otworzyłaś mi oczy na pewne sprawy.
- Do czego dążysz? - spytałam nie do końca wiedząc o co mu chodzi.
- Pamiętasz jak na balkon wparował Gerard z Braxtonem? - spytał na co kiwnęłam głową - Gdyby nie oni do czegoś by doszło. Ty wiedziałaś kim jestem, ja tego nie wiedziałem. Nie wiem już co mówię, pogubiłem się ale proszę Cię o jedno. Zacznijmy wszystko od początku...
Nie powiem, słowa Jareda jakoś na mnie wpłynęły ale musiałam się nad tym zastanowić.
- Musze już iść - powiedziałam i zgasiłam papierosa po czym nie odwracając się weszłam do środka zostawiając go samego.

- Tu jesteś - usłyszałam głos Amber - zgadnij kto przyszedł. - Dodała po czym uśmiechnęła się zadziornie - Chodź.
- Gdzie? Am nie wiem czy chcę. A co jeśli mu się nie spodobam i mnie nie polubi? A poza tym jak to będzie wyglądać? Przejdę obok niby, że go nie widzę, spojrzę na niego i rzucę: O cześć. Co tu robisz? Nie no, popadam w paranoję - zaśmiałam się nerwowo.
- Chodź zrobimy to inaczej. Będziesz szła za mną i ja do niego podejdę, przywitam się i przedstawię mu moją siostrę. Oczywiście nie wiedząc, że się znacie - dokończyła i pociągnęła mnie za sobą trzymając mocno moją rękę.
Szłyśmy tak spory kawałek gdy nagle Am się zatrzymała.
- Cześć Shamar - przywitała się - Miło, że jesteś.
- Hej piękna - usłyszałam w odpowiedzi - Jakże mogło mnie zabraknąć na otwarciu klubu mojej ulubionej koleżanki z planu. A tak w ogóle to Ci powiem, że nieźle to urządziłaś. Wspaniałe miejsce.
- Dzięki. Sam przyszedłeś? - zapytała bez owijania w bawełnę.
- Tak. Przecież wiesz, że już nie jestem z Amy.
- Tak wiem. Ale nie ma tego złego - chciało mi się śmiać po tych słowach. Gadane to ona miała, w sumie to u nas rodzinne - Chcę Ci przedstawić kogoś ważnego w moim życiu, kogoś kogo jeszcze nie miałeś okazji poznać. Może ona dotrzyma Ci towarzystwa, bo też przyszła tu sama. Poznaj moją kochaną siostrzyczkę Nicole.
- Cześć. - powiedziałam z lekkim uśmiechem i udawanym zaskoczeniem.
- Cześć! Nie wiedziałem, że tak szybko się spotkamy - odpowiedział - Wyglądasz niesamowicie.
- To wy się znacie? - zapytała Am z udawanym zdziwieniem. Znów zachciało mi się śmiać.
- Poznaliśmy się kilka dni temu - odpowiedziałam jej z uśmiechem - Taka głupia sytuacja. Jak zwykle nie patrzałam na drogę. Ale opowiem Ci kiedy indziej.
- Taa to w Twoim stylu - zaśmiała się - a teraz was przepraszam bo muszę porozmawiać z Mirandą.
Poszła szczerząc się jak głupia. Denerwowałam się jakby to była randka a ja miałabym 15 lat. Dziwne uczucie. Shamar patrzył na mnie i nic nie mówił, ja nie byłam dłużna i też go obserwowałam nie mówiąc nic.
- Napijemy się czegoś? - przerwał w końcu milczenie.
- Ojj tak - odpowiedziałam ciągnąc go do baru - Whisky z lodem razy wa - odezwałam się do barmana.
Wzięliśmy szklanki z trunkiem i poszliśmy do sekcji vip gdzie można było pogadać.
Zauważyłam, że stolik obok jakichś dwóch palantów i laska wysypali na stół kokainę robiąc sobie ścieżki z zamiarem wciągnięcia ich.
Musiałam zareagować bo wiedziałam, że Amber nie chce w swoim klubie ćpunów. Niestety nie było w pobliżu żadnych ochroniarzy, więc musiałam podejść do nich sama.
- Przepraszam na chwilkę - powiedziałam do towarzysza i wyjęłam z torebki odznakę i broń po czym udałam się do stolika obok.
- Sorry ale musicie to sprzątnąć - zaczęłam.
- Spieprzaj laleczko - odezwał się jeden - Czy nie widzisz, że nam przeszkadzasz?
- A czy wy widzicie to? - spytałam pokazując odznakę i broń - W tej chwili idziecie ze mną.
Cała trójka poszła przodem a ja za nimi. Gdy zobaczyłam Grega (ochroniarza) kazałam mu ich wyprowadzić z klubu i opowiedziałam co zaszło. Kazałam też o niczym nie mówić Amber, żeby nie martwić jej teraz. To jest jej dzień i nic ani nikt nie może jej go zepsuć.
Spojrzałam na parkiet i widziałam rozbawioną Am która tańczyła z Braxtonem. Shannon tańczył z Cindy a Matt z jakąś ładną brunetką.
Zapominając, że na górze czeka na mnie Shemar poszłam na parkiet trochę potańczyć. Weszłam w sam środek bawiących się znajomych, na co wszyscy się uśmiechnęli. Pierwszy jak zwykle do tańca poprosił mnie Shanni, za chwilę zaś to samo zrobił Brax. Nagle podszedł do mnie Jared i poprosił o taniec...

_______________________________________________________________________
Piosenka z tytułu: "Deja vu" - Iron Maiden
* Nobody's Perfect - Jessie J

9. "That's me in the corner, That's me in the spootlight"...

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie bo o 5 rano. Nie miałam ochoty na sen, dlatego postanowiłam włączyć muzykę i od razu iść pod prysznic.
- "
This love has taken its toll on me
She said Goodbye too many times before
And her heart is breaking in front of me
And I have no choice cause I won't say goodbye anymore* " - śpiewałam stojąc już pod strumieniem wody. Całe zdenerwowanie i stres związane z dzisiejszym występem spływało wraz z ciepłą wodą. Wyszłam z łazienki do pokoju w ręczniku i wygrzebałam z szuflady koronkową bieliznę, którą na siebie założyłam. Podeszłam tak do szafy aby wybrać jakieś ciuchy. Nie mogłam założyć sukienki którą będę miała dzisiaj wieczorem bo jest zbyt wyuzdana aby założyć ją do pracy. Założyłam zatem czarne rurki i białą bluzkę na którą zarzuciłam kamizelkę do tego czarne szpilki i byłam gotowa.** Zeszłam na dół do kuchni zjeść śniadanie i wypić kawę. Tak minęły mi dwie godziny. Przed wyjściem zapaliłam papierosa, założyłam skórę którą kupiłam wczoraj i wzięłam kluczyki od motocykla. Wyjechałam z garażu i pojechałam do pracy.

W pracy przesiedziałam kilka godzin w biurze głowiąc się nad rozwikłaniem zagadki. Niestety nic nie pomagało mi i Mattowi w ujęciu mordercy. Nawet nie mogę zrobić dokładnego portretu mordercy, ponieważ nie mam tylu informacji. Jak  nie lubię siedzieć bezczynnie na dupie wiedząc, że kolejna dziewczyna jest w niebezpieczeństwie.
- Matt - zaczęłam niepewnie - Wiesz, dzisiaj jest otwarcie klubu mojej siostry, ja tam będę śpiewać. Chciałam zapytać czy nie chciałbyś się tam wybrać, możesz wziąć dziewczynę lub koleżankę.
- Chętnie się tam wybiorę. Nie mam dziewczyny ale za to mam siostrę która też pewnie chętnie pójdzie. O której się zaczyna i gdzie?
- Super. Cieszę się, że będzie ktoś kogo znam. Wiesz, moja siostra jest modelką i aktorką więc klub będzie wypełniony znanymi ludźmi. Podaj adres to po was przyjadę z przyjacielem. - uśmiechnęłam się - Aaa i jeszcze jedno. Nie patrz na to jak będę ubrana - zaśmiałam się - Siostra wybrała mi kieckę bo będzie tam facet którego poznałam i który mi się podoba.
- Nie no, spokojnie. Nic co się tam będzie działo nie musi ujrzeć światła dziennego - tym razem on się uśmiechnął - A broń bierzesz?
- No a jak. Rzadko się z nią rozstaje. Odznakę też biorę, Tobie radzę to samo bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy.

Po pracy wstąpiłam do Starbucksa i kupiłam dwie kawy dla mnie i dla Shannona który czeka na mnie w domu, bo ma mnie zawieźć na miejsce. Jednak zrodził się problem w postaci dowiezienia ich całych do domu. Kazałam im zakleić przykrywkę do kubka taśmą tłumacząc się tym, iż jadę motocyklem. Na szczęście nie było z tym problemu i już po chwili jechałam z nimi. Na podjeździe czekał zdenerwowany Shann. No tak, jak by to było gdyby Nicole się gdzieś nie spóźniła. Wyłączyłam silnik, zdjęłam kask i wyjrzałam zdezorientowaną minę starszego Leto.
- Przecież pożyczyłem go Braxtonowi - powiedział.
- Jakbyś nie wiedział, że on nie umie jeździć na motocyklu. Mam dla Ciebie coś na przeprosiny, że musiałeś tyle na mnie czekać - odpowiedziałam i wyjęłam kubek jeszcze ciepłej kawy.
- Kocham Cię - rzucił chwytając kubek - Jesteś moim aniołem. A teraz leć szybko się przygotować.
Weszliśmy do domu i poszliśmy do mojego pokoju.
- Rozgość się a ja pójdę się wykąpać - powiedziałam do Shanna, który leżał na moim łóżku i szperał w moim laptopie.
Wzięłam z szuflady bieliznę i wyszłam do łazienki. Po 15 minutach wyszłam spod prysznica, wytarłam się ręcznikiem i ubrałam bieliznę. Wysuszyłam włosy i próbowałam je jakoś ułożyć gdy do łazienki wparował Shannon.
- Mogłabyś się... - przerwał gdy zobaczył mnie prawie nago.
- Tak wiem, mogłabym się pospieszyć. Daj mi ułożyć włosy i zrobić makijaż.
10 minut później otworzyłam drzwi do łazienki.
- Nie chciałem. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Mało to widziałeś dziewczynę w bieliźnie? - zaśmiałam się krzycząc z łazienki.
- Ale Ty masz ponętne te ciało - powiedział seksownym głosem - A ta bielizna... Mmm palce lizać. No i te tatuaże.
- Dzięki - odpowiedziałam wychodząc w niej do pokoju.
- Mogłabyś nie paradować w samych majtkach przy mnie?
- Nie jestem w samych majtkach, mam jeszcze stanik - zaśmiałam się - A co Leto masz już erekcję?
- Nie ale blisko - tym razem on się zaśmiał.
Nie myśląc długo nad tym co robię, wdrapałam się na łóżko i szłam na czworaka w jego stronę. Gdy byłam już nad nim schyliłam się i wyszeptałam mu do ucha:
- Naprawdę? - po czym przygryzłam lekko płatek jego ucha a rękę położyłam na jego krocze. Mina perkusisty bezcenna. Nie mogąc dłużej wytrzymać , położyłam się obok niego zwijając się ze śmiechu.
- Ty jesteś trzaśnięta - dołączył do mnie śmiejąc się - ale kokietować to umiesz.
Wstałam z łóżka i podeszła do szafy. Wzięłam do ręki sukienkę od Am oraz moje czarne buty. weszłam do łazienki po czym przebrałam się zakładając czarną, seksowną sukienkę i beżowe bolerko. Do tego czarne szpilki i beżową torebkę od Valentino, którą przygotowałam już rano.** Wyszłam z łazienki.
- I jak wyglądam? - spytałam gdy Shanni oderwał wzrok ok laptopa.
- Wow!
- Tylko tyle? - zapytałam śmiejąc się.
- Zatkało mnie. O fuck! Będę miał najpiękniejszą i najseksowniejszą partnerkę na imprezie - odpowiedział unosząc brwi - A teraz zbieraj się bo czas jechać.

Jechaliśmy samochodem Jareda. Pięknym, srebrnym Mustangiem Shelby GT500 Eleanor. Namawiałam Shannona żeby jechać jego "szkrabem" ale zapomniałam, że miałam wpaść po Matta i jego siostrę.
Włączyłam radio bo nie mogłam znieść tej ciszy i zaczęłam stukać palcami w rytm muzyki.
- Bardzo się denerwujesz? - spytał w końcu Leto.
- Noo i to cholernie. Jakby to było w jakimś klubie dla zwykłych śmiertelników to bym się ie przejmowała aż tak. A, że tam będą ludzie muzyki i ekranu to inna sprawa.
- Czego Ty się konkretnie boisz?
- Nie to, że się boję ale nie chcę przynieść wstydu Amber. Ona mi zaufała i nie chcę jej zawieść.
- Dam Ci radę, jeśli chcesz. Jak wejdziesz na scenę staraj się stopniowo patrzeć na ludzi tam zgromadzonych albo wybierz jeden punkt i się na niego patrz.
- Ty tak robisz?
- Nie muszę. Ja siedzę za perkusją, więc się nie stresuję bo i tak wszyscy patrzą na Młodego a nie na mnie. Ja tylko napierdalam w gary.
- Co? Ty chyba żartujesz? Ja uwielbiam perkusistów. Chciałabym się nauczyć grać ale już chyba na to za późno - uśmiechnęłam się - Ty jesteś potrzebny zespołowi jak nikt inny. Gdyby nie Ty i twoje napierdalanie w gary to nie byłoby zespołu.
- Jak chcesz mogę Cię poduczyć. A teraz podaj mi jeszcze raz dres Twojego partnera.
- Nosser street 415. To na obrzeżach miasta.
- Przystojny?
- Kto? - spytałam udając, że nie wiem o kogo chodzi.
- Dobrze wiesz kto. Ten cały Matt.
- Nawet przystojny. Jest agentem od 7 lat, fajnej postury, męski, inteligentny i zabawny. A co najważniejsze wolny. Chyba nie jesteś o mnie zazdrosny co Shanni?
- Ja? No co Ty! Tak pytam. A sam będzie czy z kimś?
- Mówił, że będzie z siostrą bo samemu będzie mu głupio. Jeśli jest choć trochę podobna do Matta to musi być ładna. Może być nawet ładniejsza ode mnie - dokończyłam szturchając go w bok.
- Mówisz? To jedźmy po nich - uśmiechnął się.

Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Shannon zaparkował przed domem Matta i podeszliśmy do drzwi. Zapukałam a drzwi otworzył mój partner,
- Hej. Jesteśmy już - powiedziałam.
- Cześć. Wchodźcie.
- Aha... Matt to Shannon, Shann to Matt - przedstawiłam ich - Shann jest moim sąsiadem i bratnią duszą - zaśmiałam się - A Matt to mój najlepszy partner jakiego kiedykolwiek miałam.
- Miło mi. Wyglądasz zjawiskowo Nicole - skomplementował - Pójdę zobaczyć co z moją siostrą. Napijecie się czegoś?
- Czegoś zimnego - powiedział Zwierzak po czym spojrzał na mnie i dodał - razy dwa..
Poszedł a Shannon od razu zaczął gadać.
- Nawet przystojny? On wygląda lepiej ode mnie. Wycofuję to co mówiłem wcześniej, jestem zazdrosny. A zmieniając temat, jestem Twoją bratnią duszą?
- Nie chciałam mówić przyjaciel bo to za duże słowo a Ty jeszcze nie zasłużyłeś na to miano - szturchnęłam go w bok.
- Znalazłem zgubę - powiedział wchodząc Matt.
Postawił na stole dwie szklanki i przedstawił nam swoją siostrę.
- To jest Cindy. Cindy to Nicole i Shannon.
- Piękne imię dla pięknej kobiety - powiedział Zwierzak i pocałował ją delikatnie w rękę co zaowocowało u niej w lekkie rumieńce.
- Dziękuję. A Tobie - zwróciła się do mnie - dziękuję za zaproszenie. To miłe, że zaprosiłaś mojego rata z osobą towarzyszącą.
- Naprawdę nie ma za co - posłałam jej uśmiech.
Przyznam, że Cindy była bardzo ładną dziewczyną. Szczupła, dosyć wysoka o rudawych włosach i zielonych oczach.
Wyszliśmy we czwórkę i już po chwili byliśmy w drodze. Jak zwykle włączyłam radio bo muzyka była całym moim życiem, gdy nagle Matt zaczął mówić.
- Wiesz Shannon, że Cindy słucha Twojego zespołu... Miałem tego nie mówić bo mnie zabije ale raz kozie śmierć - zaśmiał się a jego siostra zgromiła go wzrokiem.
- Tak? Ciesze się bardzo - wyszczerzył zęby - Nicole też nas słucha ale się do tego nie przyznaje. Widać po niej, że słucha dobrej muzyki.
- Masz go ze sobą? - zapytał mnie nagle Matt.
- Tak - odpowiedziałam i zobaczyłam pytający wzrok Shanna - Chodzi o broń - powiedziałam i pokazałam mu swojego chromowanego Colta 1911.
- Piękna i niebezpieczna - skwitował.

Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Chociaż była dopiero 18 a impreza zaczynała się o 20, to przed wejściem znajdowali się już paparazzi.
- Oho.. To będziemy mieli już na wejściu kilka fotek - skomentował Shann na co wszyscy się zaśmialiśmy. Wysiedliśmy z auta i podążyliśmy w stronę wejścia. Złapałam Zwierzaka pod rękę i weszliśmy do środka , nie obyło się bez zrobieni nam kilku fotek.
- Nicole! Nareszcie - usłyszałam krzyk Amber. Ubrana była w krótką, obcisłą beżową sukienkę i buty w podobnym odcieniu. Po charakterystycznej czerwonej podeszwie rozpoznać można iż są one z kolekcji Christiana Louboutina.** 
- Przepraszam ale później wyszłam z pracy. Poznaj proszę Matta - mojego partnera i jego siostrę Cindy.
- Miło mi. Jestem Amber, siostra Nicole a teraz wszyscy poznajcie moją przyjaciółkę, która razem z Nicole dziś zaśpiewa. Poznajcie Jessicę, bardziej znaną jako Jessie J.
 Cześć - przywitała się z nami wszystkimi. Ubrana była zajebiście. Miała na sobie pomarańczowo-szafirową sukienkę, skórę i buty na szpilce w kolorze szafiru, pomarańczową kopertówkę i różne dodatki pod kolor.**
Przywitaliśmy się wszyscy po czym ja z Jessie poszłyśmy na scenę robić próbę a reszta usiadła przy stolikach na przeciwko sceny.
Nie było jeszcze Braxa, więc narazie to ja grałam na fortepianie. Zrobiliśmy próbę w dwie godziny z przerwami. Teraz już tylko pozostało nam czekać na przybyłych gości...

_________________________________________________________________
Tytułowa piosnka - " Losing my religion" R.E.M
* Maroon 5 - "This Love"
** Strój Nicole do pracy: Klik
     Strój Nicole na występ: Klik
     Strój Amber:  Klik
     Strój Jessie: Klik